Maghreb, czyli miejsce gdzie zachodzi słońce - to jedna z pierwszych definicji, która wryła mi się w pamięć podczas wieloletniego pobytu w północnej Afryce. Pozostała fascynacja architekturą, kulturą i historią, nostalgia za przepięknymi krajobrazami, ciepłem morza Śródziemnego. Wszystkie kraje północnej Afryki, której dominującą częścią (zachodnią) jest właśnie Maghreb są z pozoru podobne, a jednak różne. Wyruszymy w podróż po tej fascynującej krainie.

piątek, 1 lipca 2011

Maroko

nie wyjechaliśmy jeszcze na wschód Algierii, w stronę Tunezji i Libii, toteż odwiedźmy na chwilkę kraj sąsiadujący na zachodzie. Troszkę był opisany i jeszcze będzie. Luźne impresje z dotychczasowych wizyt.


Droga z Oujdy do Tazy. Wieje sirocco jak cholera, pomarańczowy pył po horyzont. ale trzeba jechać dalej. W połowie drogi zatrzymuje nas partol policji. Zasieki i kolczatka wyglądają groźnie lecz to tylko rutynowa kontrola. Flik dokładnie sprawdza dokumenty i przepytuje gdzie dlaczego i na jak długo jedziemy.
Uwaga! możemy natknąć się na tzw trójwładzę
- policja czyli shorta (szorta) grasująca przede wszystkim (lecz nie tylko) w miastach
- żandarmeria czyli al.-darak- groźna zwłaszcza poza miastem
- celnicy czyli douane, nie tylko w rejonach przygranicznych


Po uzyskaniu pełnych informacji puszczają nas dalej.
Dojeżdżamy do Tazy, na małym placyku zatrzymuje nas władczym gestem policjant, 190 wzrostu, 120 kg , i z wolna kołysząc się zmierza do nas. Scena jak z westernu.
Dochodzi wreszcie do samochodu, odkręcam szybę, pochyla się i…
Ca va?- pyta cienkim głosikiem
Ca va- odpowiadam.
Sprawdzamy tylko (jakby się tłumaczył) czy wszystko w porządku, miałem komunikat z posterunku z drogi na Oujdę że tu jedziecie.
Poczuliśmy się pewniej.

Szukamy suku (bazaru). Wg opisu powinien gdzieś tu być, stoję na ulicy jak głupi i rozglądam się. Z tłumu wyłania się jakiś obdartus i pyta grzecznie czy może pomóc. Mówię, że szukam suku a on na to że podjedzie ze mną samochodem i pokaże mi. Nieświadom tego co mnie czeka (przez miedzę w Algierii tego nie było) wpuszczam gościa do auta, a ten każe mi wykręcić na druga stronę ulicy i zatrzymać się. Okazało się, że staliśmy dokładnie naprzeciwko suku. Wysiadamy i idziemy na suk a obdartus z nami i nawija że będzie naszym przewodnikiem. Stanowczo mówię HALAS (koniec) i że dziękuje za usługi, a ten bandyta na to, że muszę mu zapłacić 25 dirhamów bo stracił pół godziny. Wkurzyłem się. Asma - mówię- chciałeś przejechać się luksusowym samochodem i wynająłeś sobie mnie jako taksówkę, a to kosztuje 25 dirhemów. Płacisz, czy zawołać policje!?
Popatrzył złym wzrokiem, ale zmył się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Licencja Creative Commons
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Unported.