Z cyklu: „opowieści algierskie”
Zastawa
Zauroczeni M’Zabem zapominamy o rzeczach przyziemnych i dopiero późnym popołudniem odkrywamy, że zmierzch wkrótce i warto się zakwaterować. Niestety w hotelu nie mogą znaleźć naszej rezerwacji, w najbliższej okolicy wszystko zajęte, radzą nam jednak by pojechać do niedużego hotelu w Beriane, ok. 40 km od Ghardaii. O dziwo w przytulnym hoteliku były miejsca, a rano schodząc na śniadanie zobaczyliśmy zaparkowaną obok naszego bagnola (czytamy: baniol- pieszczotliwie: stary grat) Zastawe 1100p, a w barze przy stoliku obok nas- rodaków z Oranu. Ponieważ na śniadanie proponowano nam wyłącznie świeże (?!- 800 km od morza?) ryby, przezornie zrezygnowaliśmy z usług restauracji, lecz zaimprowizowaliśmy wspólne śniadanie za własnych wiktuałów.
Wy też nie znaleźliście nic w Ghardaii?- zapytałem.
Nie- usłyszałem w odpowiedzi- my tu z konieczności, do Ghardaii jeszcze nie dojechaliśmy bo samochód się popsuł. Wyobraźcie sobie, wczoraj popołudniu zaczął przerywać, kasłać i w końcu stanął.
Tu na placyku??- zapytałem
Nie przerywaj! Niedaleko, koło takiej szopy. Stoję bezradny, bo aparat zapłonowy się rozpadł, a dzieciarnia, której zawsze jest pełno, poinformowała mnie życzliwie, że ta szopa to warsztat samochodowy i zaprowadziła do właściciela. Ten, jak dowiedział się o co chodzi, z niezmąconym spokojem poszedł z nami do szopy. Zaczął grzebać w kupie części zamiennych i za chwilę wygrzebał aparat zapłonowy do Zastawy 1100p model 1980!!! Zamontował i działa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz