Maghreb, czyli miejsce gdzie zachodzi słońce - to jedna z pierwszych definicji, która wryła mi się w pamięć podczas wieloletniego pobytu w północnej Afryce. Pozostała fascynacja architekturą, kulturą i historią, nostalgia za przepięknymi krajobrazami, ciepłem morza Śródziemnego. Wszystkie kraje północnej Afryki, której dominującą częścią (zachodnią) jest właśnie Maghreb są z pozoru podobne, a jednak różne. Wyruszymy w podróż po tej fascynującej krainie.

czwartek, 21 lipca 2011

na południu

Do Ouargli, niepisanej stolicy południowej Algierii mamy tylko 200 km i postanawiamy zwiedzać okolicę. Od czasu do czasu przy drodze są wystawione róże pustyni posklejane w olbrzymie fantazyjne stwory. Dookoła żywej duszy (nawet sprzedawców owych róż)- wielkie nic, poprzetykane kępkami trawy alfa.
Do czasu. Niby nikogo, ale zawsze jak stawaliśmy na chwilkę (człowiek miewa różna potrzeby), za chwilę pojawiał się w bezpiecznej odległości jakiś Arab i bacznie obserwował. My z synem dawaliśmy sobie swobodnie radę, ale moja żona była najwyraźniej niezadowolona. Skąd się oni biorą- dziwiła się- przecież na horyzoncie nikogo nie widać? Może leżą zagrzebani w piasku- zgadywałem- i czekają na okazje?
Tu mała dygresja: drogi w Algierii są generalnie dużo lepsze niż w Polsce, a nasz Dromex robi bardzo dobrą robotę. Jako ciekawostkę powiem, że najładniejszą obwodnicę wybudowano w 1984 roku dla miasta Rouina (co może nie dziwić, zawszeć to lepiej omijać ruiny), najlepsze zaś drogi miał wilajat czyli województwo Mascara (oczywiście wymawialiśmy-maszkara)

Z „Radia Koopera”
Chociaż rzecz to niebywała, trzech arabów w kierki grało.
Czemu w kiery, do cholery- krzyczy arab,
jak mas kara

Sama Ouargla- zaskoczenie in plus. Nic z przykrytego kurzem i piaskiem pustynnego miasteczka- tu galeria (sklep przemysłowo- spożywczy), tam suk (bazar), to na placyku wystawa róż pustyni, a nieopodal ciekawe muzeum tradycji i kultury. Na obrzeżu miasta – gaj palm daktylowych, a na szocie (chott- wysychające okresowo jezioro) mój syn ćwiczył baniolem swoje pierwsze rajdowe poślizgi. Ale czas w drogę- wracamy do tzw. cywilizacji czyli na północ w stronę Touggourtu.
Teraz już nie ma obawy o nocleg, po drodze mijamy luksusowy „Hotel Beduin” i za 5 dinarów (25 dinarów wchodziło na 1 dolara) możemy zanocować. Nie skorzystaliśmy. Po drugiej stronie szosy- grobowiec marabuta (świętego) wolał widać taki los niż nocleg w hotelu. W ogóle w Algierii (w odróżnieniu np. od Tunezji) marabutów jest dużo, przy każdej szosie, w każdym nieście, osadzie, ba- nawet na plaży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Licencja Creative Commons
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Unported.