Maghreb, czyli miejsce gdzie zachodzi słońce - to jedna z pierwszych definicji, która wryła mi się w pamięć podczas wieloletniego pobytu w północnej Afryce. Pozostała fascynacja architekturą, kulturą i historią, nostalgia za przepięknymi krajobrazami, ciepłem morza Śródziemnego. Wszystkie kraje północnej Afryki, której dominującą częścią (zachodnią) jest właśnie Maghreb są z pozoru podobne, a jednak różne. Wyruszymy w podróż po tej fascynującej krainie.
czwartek, 12 kwietnia 2012
Jeszcze o kierowcach
Jeszcze o kierowcach
I o samochodach. I o częściach do samochodów a raczej o ich braku. A brakowało nagminne wszystkiego, bo centralne dostawy (tak jest, w Algierii lat 80’ kwitła tzw gospodarka planowa i planowanie centralne) były nieprzewidywalne i beznadziejne. Jeśli do galerii rzucili jaja- rzucali się na nie oczywiście wszyscy, bo mogło ich zabraknąć na najbliższe pół roku. To samo z serem i innymi artykułami z importu. Jaja kupowało się nie na sztuki lub na pudełka lecz na plateaux (taka zgrzewka 6x5 czyli 30 jaj). I jak kto nie miał 3 plato (tak się wymawiało) jaj w lodówce- czuł się zagrożony. Pocztą pantoflową dowiadywaliśmy się w którym mieście co jest i w Annabie pod szkołą polską, gdzie zjeżdżała się cała wschodnia Algieria, dochodziło do handlu, nierzadko wymiennego. To samo było w centrum zachodniej Algierii czyli w Oranie. I gdyby nie tak pogardzani przez ówczesne władze drobni „komersanci” (na nich zawsze zwalano winę za braki czegokolwiek) byłoby krucho. W drodze z Tlemcen do Oranu mijamy most kolejowy- niby nic ale autorem jego jest Eiffel (tez od wieży paryskiej)Z głodu nikt nie zginął, natomiast łatwo było zginąć, gdy np. skończył się w kraju płyn hamulcowy, bo ktoś zapomniał go zaimportować. Przedsiębiorczy algierczycy ratowali się różnie- popularnym zamiennikiem był płyn do zmywania. Gdy zbrakło opon- odgrzebywano te nawet już dawno wyrzucone, wiązano sznurkiem i jazda. Jazda bez opon, hamulców i cholera wie czego jeszcze. Ale policja była wyrozumiała.
Kiedyś wjechał we mnie z bocznej uliczki taki majster, wcale się nie wypierał i zawołany flik uciął z nim konwersacje. Na moją wszak prośbę o papier do assurance (takie PZU) że wypadek nastąpił z winy tegoż mistrza kierownicy – odmawia. Jak to??- pytam zdumiony. Tak to- flik na to- on nie mógł zahamować bo jechał bez hamulców, wiec proszę się tu nie czepiać tylko się rozejść (?rozjechać?). Ponieważ protestowałem bez sensu dalej, zdenerwował się. Nie słyszysz, człowieku, że nie miał hamulców? Jak miał zahamować?!!
Fakt. Na szczęście szkoda była nieduża i naprawiłem na własny koszt.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz