Maghreb, czyli miejsce gdzie zachodzi słońce - to jedna z pierwszych definicji, która wryła mi się w pamięć podczas wieloletniego pobytu w północnej Afryce. Pozostała fascynacja architekturą, kulturą i historią, nostalgia za przepięknymi krajobrazami, ciepłem morza Śródziemnego. Wszystkie kraje północnej Afryki, której dominującą częścią (zachodnią) jest właśnie Maghreb są z pozoru podobne, a jednak różne. Wyruszymy w podróż po tej fascynującej krainie.

czwartek, 22 marca 2012

Antyatlas


Dzień 11. Przez góry na południe. Tym razem naszym celem jest Tiznit, leżący niedaleczko na południu, lecz główna droga (RN)- to dla mięczaków, nie jest to wyzwanie dla zaprawionych w bojach podróżników- wybieramy dwa razy dłuższą lecz malowniczą drogę przez góry i miasteczko Tafraout.

I słusznie, bowiem sama droga- piękna choć kręta wiodąca przez góry, doprowadza nas po jakimś czasie do przełęczy +2300m. Ja za kierownica nic sobie z serpentyn nie robię,

koleżanka Ala po wczorajszych przeżyciach z drogi do Essaouiry dziś nażarła się aviomarinu, a pozostała dwójka jest odporna na kołysanie. Po drodze widzimy obrazki jak z filmu „Śniegi Kilimandżaro”- nad jeziorem zebry (a może to osły?), dziwacznie pokręcone drzewa.

Za chwilę stajemy niedaleko obozowiska Nomadów i bez wysiadania, przez uchylone szybki robimy zdjęcia. No i dobrze że przez szybki, a że start też mamy szybki- udaje się zbiec bo już gonili z kłonicami i widłami.

Tafraout- miasteczko zachwycające- leży w górach. Dosłownie. Domy wtopione w góry i obudowujące góry i potężne głazy. A wszystko to w ślicznej różowej kolorystyce stapiające się z kolorem skał. Nie do przeoczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Licencja Creative Commons
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Unported.