Maghreb, czyli miejsce gdzie zachodzi słońce - to jedna z pierwszych definicji, która wryła mi się w pamięć podczas wieloletniego pobytu w północnej Afryce. Pozostała fascynacja architekturą, kulturą i historią, nostalgia za przepięknymi krajobrazami, ciepłem morza Śródziemnego. Wszystkie kraje północnej Afryki, której dominującą częścią (zachodnią) jest właśnie Maghreb są z pozoru podobne, a jednak różne. Wyruszymy w podróż po tej fascynującej krainie.

niedziela, 11 marca 2012

Agadir




Dzień 8-14. Agadir. Jesteśmy w hotelu Amadil. Hotel rzeczywiście piękny i atrakcyjny, zasługuje na swoje 4*. Jest i stół do ping ponga (tak, i pod tym kątem wybierałem hotel). Dobra lokalizacja- tuż przy ładnej plaży i troszkę dalej od miejskiego zgiełku. Dają nam pokój który ma pod sobą dach, mimo iż na 4 piętrze i widok ładny, to ten dach nam nie gra.

Obsługa recepcji na szczęście nie robi wstrętów i moja prośba poparta stosownym argumentem znajduje zrozumienie. Dostajemy pokój z widokiem na ocean na 2 piętrze, a ponieważ jest to hotel w kształcie piramidy- ten pokój jest też i większy. W oddali góra ze świecącym się napisem: „allah ojczyzna król”, i zauważam

że napis „El Malik” (król) wygląda z oddali znajomo, jak „śledź”. Tak to też zaraz ochrzciliśmy tę górę i odtąd będzie to nasz punkt orientacyjny (idziemy na spacer w stronę śledzia lub zgoła przeciwpołożnie). Śpimy przy otwartych drzwiach balkonowych a szum oceanu jest najlepszym środkiem nasennym.

Pierwszego dnia już robię zachód słońca – widok z balkonu, ten zabieg będę powtarzał jeszcze kilka razy. Dopiero przy zrzuceniu na kompa okaże się że obiektyw uchwycił gdzieniegdzie ptaka na tle zachodzącego słońca, lub też statek na horyzoncie wpływający na kulę słońca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Licencja Creative Commons
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Unported.