6” W Marakeszu jedziemy „z marszu” do ogrodów tropikalnych Majorelle- dumy i wizytówki miasta, gdzie to ponoć przebywał Yves Saint Laurent, i tam są jego szczątki i kolumna ku czci. Ale nie o to biega, wszyscy czekamy tylko na wizytę na placu Jamma el-Fna, jednego z najbardziej „magicznych” miejsc w Maroku. No i zaraz po kolacji nie zwlekając udajemy się tam.
Pomimo pory nocnej (a może właśnie dlatego) plac wypełniony różnego rodzaju osobliwościami. Pośrodku stoją stoły gdzie restauracyjki serwują wyśmienite jedzonko, a wkoło mnóstwo różnych typów, są i zaklinacze węży i połykacze ognia, tresowane małpy, opowiadacze bajek, są konkursy łapania na wędkę butelek coca-coli i setka innych osobliwości. Czujni są jak ważki, bo gdy tylko zbliżę aparat do oka- nawet z odległości 100 metrów zaraz zjawia się ktoś z wyciągniętą ręka po bakszysz.
Ale przyuważyliśmy kawiarnię z tarasem- wspaniały punkt widokowy, pakuję więc aparat i statyw i zasuwamy na górę. Wejść można ale „konsumpcja obowiązkowa”, starczy kupić cokolwiek. To cokolwiek- mała butelka coli i wody kosztowała ok. 10 euro.
Zmieniam obiektyw na długą lufę, zdjęcia nieco poruszone ale może i o to chodzi, lecz zaraz idę po rozum do głowy i zakładam jasną (f1,4) pięćdziesiątkę. I to je ono. Zdjęcia jak brzytwa. Wracając zahaczamy o bardzo piękny i okazały dworzec kolejowy. Kolega uparł się że zrobi zdjęcia ze statywu ze smugami świateł samochodów.No i zwinął go natychmiast flik. Psiakość, nie pomyślałem o tym, bo przecież zdjęć takich obiektów robić nie można. Flik chyba dość pospiesznie zainterweniował (wziął go za terrorystę, czy co?), bo zaczął wycofywać się, mówiąc że zdjęcia, i owszem, robić można, ale nie można ze statywu(??). Szczęki nam ze zdumienia nam opadły, więc z wyższością wyjaśnił, że w dzień ze statywu można, a w nocy- niet!. Po co mi statyw w dzień?- obraził się kolega i wróciliśmy do hotelu. Nawiasem mówiąc zdjęcia dworca z ręki wyszły pięknie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz