Maghreb, czyli miejsce gdzie zachodzi słońce - to jedna z pierwszych definicji, która wryła mi się w pamięć podczas wieloletniego pobytu w północnej Afryce. Pozostała fascynacja architekturą, kulturą i historią, nostalgia za przepięknymi krajobrazami, ciepłem morza Śródziemnego. Wszystkie kraje północnej Afryki, której dominującą częścią (zachodnią) jest właśnie Maghreb są z pozoru podobne, a jednak różne. Wyruszymy w podróż po tej fascynującej krainie.

środa, 31 sierpnia 2011

Libia - wprowadzenie

Libia
Po wylądowaniu w Trypolisie (połowa sierpnia) szok nie tylko termiczny. Zatłoczone jezdnie pełne kaskaderów lub samobójców, mentalność zgoła niepolska. No i trzeba zacząć się wszystkiego uczyć, bo zrozumieć intuicyjnie biały człowiek nie jest w stanie, zaczynając od podstaw czyli od Koranu.
Wjeżdżając do Trypolisu zobaczyłem tabliczkę z nazwa: Tarabulus Al Gharb. Oświeceni ludzie wytłumaczyli mi zaraz że to znaczy Trypolis zachodni, bo wschodni jest w Libanie. Prawda. Ponieważ b i v (w) to zgłoski wymienne- wszak mówimy Baja (nie Vaya) con Dios, trabajo to travail etc- to łatwiej zrozumieć że portugalskie Algarve- znaczy zachodni, jest to wysunięta najbardziej na zachód część terytorium Maurów. Ci, panując na półwyspie Iberyjskim blisko 8 wieków pozostawili niemałą spuściznę językową, a okiem nieuzbrojonym widać inne przykłady:
Niejaki Tarik dostając się na półwysep z Afryki musiał przejść przez cieśninę z górą którą nazwano „góra Tarika” : Dżebel Al Tarik, czyli Gibraltar.
Alhambra – słynny kompleks pałacowy w Granadzie to nic innego jak Al Hamra- czerwona. Mury Alhambry są czerwone i stąd ta nazwa


Rambla- najsłynniejszy deptak w Barcelonie powstała w miejscu wyschniętego potoku gdzie pozostał jeno piasek- po arabsku: ramla
Rzeka Gwadalkiwir swą długą nazwę zawdzięcza określeniu „wielka rzeka” z arabskiego: Oued El Kibir.
Dni tygodnia po arabsku są nazywane „w kolejności’: niedziela- pierwszy, poniedziałek- drugi, wtorek- trzeci, etc. Ten sam system ma Portugalia.
Podobnych przykładów są tysiące.
O tym, że zostawili nam też np. al-kohol al-chemię czy al-gebrę nie wiemy lub zwyczajnie nie kojarzymy.


W niektórych miastach odbywają się targi w określone dni tygodnia. Targowiska są centrum handlu i spotkań towarzyskich (i nie tylko), toteż miasteczka noszą tę informację już w nazwie. I tak np. miasteczko gdzie targowiska są w środy nosi nazwę: Suk El Arba. Arba to cztery, znaczy to ze tu targi (suk) są tutaj w czwarty dzień tygodnia czyli w środy. Oczywiście miasteczek i wiosek o tej samej nazwie jest dużo więcej, ale to już w innej lokalizacji geograficznej.

sobota, 27 sierpnia 2011

wątek gastronomiczny

skoro jesteśmy w egzotycznym kraju, porzućmy wszelkie MacDonaldy etc i pokosztujmy (bezpieczne, nie bójmy się) miejscowej kuchni. Przestrzegajmy jeno podstawowe zasady higieny:
nie pijemy surowej wody z kranu (tak zresztą jak i u nas)- są normalne wody butelkowane.
zielenina, w szczególności zielona sałata może nieść ryzyko ameby. Powstrzymajmy się, lub sami (jeśli możemy) umyjmy ją.
Dla ułatwienia dodam ,że podczas 7 lat spędzonych w tym regionie ni ja, ni moja rodzina nie złapała ameby ani razu. A jedliśmy w zasadzie wszystko. Nie zanotowaliśmy też ani jednego przypadku tzw. zemsty faraona (aktywnej w Egipcie) lub innego fakira.

warte wzmianki są zupy- siorba, harrira oraz tzw burki
burek(lub brick) jest to cos w rodzaju naleśnika z kruchego ciasta, wypełniony kartoflami puree, mielonym mięsem cebulą i pietruszką. W to wbijane jest jajko, naleśnik składa się w kształt cegły (brick) i wrzuca się na wrzący olej. Pyszne to mało.


Mille feuille.
Słynne francuskie ciastka, kruche składające się jakby z tysiąca cieniutkich płatków, czyli milfejki były przysmakiem wielu Polaków, mieliśmy nawet swoją ulubioną patiserię (cukiernię), gdzie były najlepsze. Kiedyś, będąc w mieście z kolegą przechodziliśmy koło naszej cukierni, i owemu koledze strasznie owe milfejki zapachniały. Wiesz co- powiedział- taka mam ochotę, poczekajcie wejdę i kupię tę… tu wahanie.. jak to się nazywa, no wiesz,


Maniuś- uświadomiłem go- to nazywa się fenouil (fenuj, po naszemu chyba fenkuł, koper włoski czy inne zielsko), kup i dla mnie. Fenuj, milfej, nie odróżni?- myślę sobie. Wszedł dzielnie (zna wszak nowe – chyba już piąte czy szóste) słówko francuskie. Fenuj!- powiedział i spojrzał sprzedawczyni głęboko w oczy.- Dwa!
Sprzedawczyni dzielnie opanowała zdziwienie, walcząc ze śmiechem odwróciła się w stronę półek i zapakował mu …. Dwie świeżutkie milfejki!

wtorek, 23 sierpnia 2011

Skikda i rzymskie ruiny

Sama Skikda- piękne profrancuskie miasteczko z aleją wysadzaną palmami, starymi kolonialnymi domkami pośród nowoczesnych wieżowców. Stąd prowadzi droga do Jijel- ongiś uroczej wioski, obecnie dość ważnego portu we wschodniej Algierii. No ale przed nami cel, dla którego zrezygnowaliśmy z wygodnej i szybkiej drogi- corniche Jijel-Bejaia. Niesłychanie malownicza nadmorska droga, miejscami wykuta w skale, przechodząca przez tunele skalne mija miasteczka i wioski rybackie, latarnię morską. Corniche dochodzi nie do samej Bejaii lecz do Tichi gdzie znajduje się małe centrum turystyczne, camping, hotel..Bejaia leży w parku narodowym El Gouraya- mieszkają tam na wolności m.in. małpy. Warto poświęcić chwilkę.

Do Algieru najlepiej dojechać przez skrzyżowanie „Etoile d’Afrique” i dalej przez Buirę, przepiękny (któryż to już) kanion Lakhdaria i już za chwilką Algier. Ale nie zatłoczony i kosmopolityczny Algier jest naszym celem, lecz starożytna, położona nad brzegiem morza- Tipaza. Tipaza dysponuje bazą noclegową w Tipaza-Vilage czy Tipaza-Plage, ale można dla urozmaicenia wybrać piękne ośrodki w Sidi Ferouch, czy Zeraldzie. Sama Tipaza powala swym ogromem, oprócz właściwego starorzymskiego miasta jeszcze jest nekropolia ze słynnym grobowcem Juby 1 i Kleopatry Selene, wszystko to się mieści na olbrzymiej powierzchni kilkudziesięciu hektarów i przerasta swoją wielkością
Timgad i Djamile razem wzięte. Północna Afryka zachowała bardzo dużo zabytków kultury rzymskiej. Gdzie się nie ruszyć – słychać oddech Marka Aureliusza, Oktawiana, Trajana. Słynna tuniska Kartagina Sbeitla czy El Jem- największy amfiteatr w Afryce, drugi po rzymskom Koloseum, libijskie niesamowite Leptis Magna, czy Sabrata, no i prawdziwa kopalnia w Algierii; Timgad, Djamila, Hippone (Annaba), Tipaza, Cherchel, amfiteatr koło Guelmy- to tylko te najbardziej znane. Wiele z tych perełek zostało porzucone w trakcie rekonstrukcji, kiedy to np. wygoniono Włochów w rezultacie rewolucji libijskiej, wiele z nich niszczeje. A szkoda.

czwartek, 18 sierpnia 2011

slang kooperancki

Annaba jest najbardziej wysuniętym na wschód miastem godnym uwagi. Warto teraz jadąc na zachód nie podążać główna RN na Setif, lecz zapuścić się przez przepiękne drogi drugiej kategorii w Kierunku na Skikdę.
Jak będziesz w Skikdzie, nie zapomnij odwiedzić tutejsze plaże (lokalny patriotyzm jest wszędzie), są przepiękne, a szczególnie żandark!- zachęcał mnie gorąco kolega. Skikda leży niedaleczko, ca. about 100km od Annaby, toteż nie omieszkaliśmy któregoś weekendu tam właśnie wybrać. No ale trza zasięgnąć języka o tym „żandarku”.

Pytamy zatem pierwszego napotkanego faceta czy wie. Wiedział: Ah, la plage Jeanne d’Arc (oczywiście Joanna D’Arc)!. Takie „spolszczenia”- tzn wymowa słów niepolskich z akcentem polskim, żartobliwie czasami bardzo śmiesznie brzmiąca była na porządku dziennym.
Np. kiedyś przychodzimy do koleżanki, gorąco, wiec ją pytam czy ma coś do picia. Lobuje alepok może być?- Co?- No przecie mówię wyraźnie; LOBUJE ALEPOK! Chwilka na pierwszy rozbiór zdania. Mój małoletni syn kształcony we francuskiej szkole zrozumiał jako pierwszy: l’eau bouillee a l’epoque. Czyli woda (w przeszłości) gotowana.

Wyrażenia podstawowe czyli ca va, czy d’accord wymawiało się z normalnym akcentem na przedostatniej sylabie; sawa, dakor. Rosjanie to byli „tawariszczi amerykańce”, plateau, to było plato, nasz samochód nazywał się baniol- od francuskiego pieszczotliwego „bagnole”. I biędotr (bien d’autres) czyli wiele innych.

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

nie tylko sport

Tak, sport odgrywa niepoślednią role w życiu algierczyków. Nie tylko piłka nożna ale na przykład tenis czy kolarstwo.
Z cyklu: „opowieści algierskie”

Tour de Annaba
Idziemy we czwartek na cours!- zameldował Krzysiek po powrocie ze szkoły- będzie zakończenie „Tour de Annaba”. Przyjeżdzają polacy!!
Tradycyjny doroczny wyścig Dookoła Annaby w tym roku miał obsadę nie byle jaką – zjawiła się ekipa polska pod wodzą Szurkowskiego z gwiazdami Mierzejewskim i mniej jeszcze wówczas znanym Jaskułą. Oczywiście cała polonia stawiła się na mecie wyścigu pilnie wypatrując polskich koszulek. Wreszcie są – w tłoku migają jedynie na pierwszych miejscach, ustępując wszelako po gentelmeńsku jedno miejsce na pudle algierczykowi. Jaskuła z potłuczonym kolanem - brał udział w kraksie- ale uśmiechnięty.
Kulas na pudło!- słyszę głos Szurkowskiego. Rzeczywiście między drugim Mierzejewskim a trzecim algierczykiem puste miejsce.
Śmiech wśród Polonii- Jaskuła wprawdzie kuleje nieco, ale zaraz- kulas?
A tu patrzymy z grupki kolarzy wychodzi jakiś inny i zasuwa na 1 miejsce podium, a spiker ogłasza: wygrał Kulas, Pologne!
W Annabie kończymy naszą podróż, jeszcze tylko zwiedzanie starorzymskich ruin Hipponu, wizyta w Bazylice Św Augustyna, odpoczynek na kartach i basenie Tabacoop. Nie od rzeczy byłaby też wizyta na bulwarze St Cloud, czy też spacer do samotnego marabuta na Ben Mhidi.
Sporo, niestety, jako turystom przeszło nam koło nosa. Trzeba tam być i wkupić się w ich łaski, by zostać zaproszonym na tradycyjne arabskie wesele, gdzie to mężczyźni i kobiety mają osobne sale. Jadłospis takiego wesela to na początek lemoniada i ciasta, potem siorba (zupa) i kuskus jedzony ze wspólnej misy. Potem tańce, też oczywiście chłopy i baby osobno, a już niebylejakim zaszczytem jest możliwość zrobienia zdjęcia pannie młodej w weselnym stroju.
Warto też obejrzeć tradycyjne zawody beduinów w strzelaniu. nie do tarczy rzutków czy zająca. oto jedzie - co ja mówię- zasuwa jak najszybciej i najrówniej kawalkada na koniach ze strzelbami i na umówiony sygnał strzelają. W powietrze. po niej formuje się następny rządek i robi to samo. nie wiedziałem na czym polega wic- otóż wygrywa ten rząd (koni i jeźców0 który strzeli najrówniej!,

piątek, 12 sierpnia 2011

Annaba

Hymn mieszkańców Annaby
Napisz gdzie będziesz, napisz gdzie jedziesz, -do mej kochanej Annaby
W mojej Annabie na Cours* wyjadę, chociażem ogromnie słaby
Na Cours wyjadę, piwko wypiję w mojej kochanej Annabie
Bowiem szybciutko czas tutaj mija jutro znów na Cours wyjadę
*- główny deptak w Annabie- Cours de la Revolution (cours czytamy KUR)
“Cours” jest znakiem rozpoznawczym Annaby. Zaczyna się od portu, poprzez teatr, marche czyli targ, wilajat i APC (siedziba władz), a na poczcie i szkole francuskiej (lycee Pierre & Marie Courie-Skłodowskiej) oraz reprezentacyjnym hotelu Seybousse kończąc. Wszyscy wiedzą, że w Annabie się na cours wychodzi, tu odbywaja się uroczystości, pochody i manifestacje oraz imprezy sportowe.
Tutaj, nawiasem mówiąc, zaszokowali mnie podczas pierwszego w Annabie Ramadanu- nie jest to żaden post, ale eksplozja czystej radości- ciasta z miodem i tysiące łakoci no i zabawa właśnie na „kurze”.
Widziałem jak gromadka melomanów wyniosła z domu magnetofon, by razem z innymi napawać się muzyką (każda grupka zresztą inną). Okazało się wszelako że baterii nie dowieźli, więc przeciągnęli drut (antenowy dwużyłowy) do domu. Tam jednak nie było korków czyli bezpieczników, które tutaj wyglądają jak ogryzki ołówka z biegunami połączonymi drucikiem. Ale pomysłowy Dobromir nie w ciemię bity dał sobie błyskawicznie radę: złamał ołówek, rozerwał paczką papierosów i srebrną folią owinął kikut ołówka. Wszystko to włożył w gniazdo i prąd zaczął płynąć. Jeszcze tylko utknięcie drutów na 2 zapałki… i już mogliśmy się rozkoszować arabską muzyką.
Tu po każdym wygranym meczu piłkarskim hordy kibiców-patriotów blokują ruch, wskakują i tańczą na samochodach. Przypomnę historię z MŚ 1982, kiedy to Algieria wygrała z Niemcami rozbudzając do czerwoności emocje, a potem remis Niemców z Austrią wyeliminował pewnych prawie awansu algierczyków. Wschód i Zachód zareagowały inaczej: W Tlemcen pomalowali osła na zielono, napisali na nim „Hrubesh” i puścili na miasto, a na austriaków- autrichien zaczeto mówić : autre chien (inny pies). W Annabie uznali wyższość prostszych środków wyrazu- po prostu zdemolowali lub podpalili niemieckie samochody (przy okazji dostało się też kilku niezidentyfikowanym samochodom z rejestracją kooperancką). Toteż gdy zapadła decyzja o budowie stadionu narodowego właśnie tu, tubylcy oszaleli ze szczęścia. Naczelny architektem został Polak- Jurek Wojnarowicz no i trzeba przyznać, że zrobił wspaniałą robotę: stadion prezentuje się wspaniale, a wykorzystuje przy tym najnowsze osiągnięcia techniki jak np. automatyczne podlewanie. Na otwarciu stadionu byli wszyscy, nawet przyjechał Madjer- ówczesna gwiazda Porto. Jurek pokazywał zdjęcie we dwóch (czołowy piłkarz świata i polski architekt) na tle stadionu. Jak udało Ci się namówić go na zdjęcie?- zapytałem z niedowierzaniem. Ależ nie- odparł Wojnarowicz- to on poprosił mnie o zrobienie wspólnego zdjęcia.

wtorek, 9 sierpnia 2011

plaże wschodu warte zachodu

Corniche Jijel urokiem swym przebija nawet słynny „kornisz” orański prowadzący przez Ain Turk, les Andalouses, cap Flacon na plażę Madakh.

Górska droga od Jijel do Annaby, nad którą góruje Bazylika św Augustyna
prowadzi przez malowniczą Skikdę w kierunku na Berrehal, mijając po drodze drogowskazy na Cap de Fer i La Marsa.
A choćby dla widoku klucza ptaków o zachodzie słońca warto tu przyjechać. I tu historia (a raczej geografia) zatacza krąg. Najpiękniejsza plaża w Algierii, to leżąca na zachodzie Marsa Ben Mhidi, na wschodzie zaś ładna plaża w Annabie to Ben Mhidi, ale warto pojechać blisko 100 km na plaże La Marsa, i tam przenocować. Mieszkańcy Annaby jeżdżą tu nawet chętniej niż na pobliską (przynajmniej tak wynika z mapy )
przepiękną plażę Seraidi. W samej miejscowości piękne widoki za zatokę, hotel w mozabickim stylu, więc dlaczego?? Otóż aby dostać się na plażę trzeba wjechać na wysokość 1000m i tyleż zjechać. Nie wszystkim wytrzymują nerwy, bądź hamulce.
Z cyklu: „opowieści algierskie”
Sabotaż

Na wjeździe do Annaby- meczet Sidi Brahima, pięknie oświetlony- wymarzony obiekt na nocne zdjęcie. Nie zwlekając zatem pierwszej pogodnej nocy pojechałem pod meczet, ustawiłem aparat na murku i.... ładne zdjęcie przypłaciłem wizytą na szorcie (policji), dokąd zawlókł mnie nadgorliwy algierczyk. Oskarżył mnie, że widział jak się kładłem na ziemi (oczywiście, aby zobaczyć przez wizjer aparatu co widać, zdjęcie nocne wszak robione na czas), i przegryzałem kable (!!!) elektryczne które tam biegną. Jednym słowem- sabotaż.
Aż cud ze jeszcze żyję. Z trudem udało mi się wybronić przed karabuszem (więzieniem) a co najmniej – przed konfiskatą aparatu.

sobota, 6 sierpnia 2011

przez góry

Gdy dotrzemy do Setifu- zróbmy sobie przerwę i wyostrzmy zmysły, bo przejazd przez kanion Kherrata wart jest uważnego oglądania. Kanion prowadzi obrzeżem gór Djoudjoura (czytamy dziur-dziura) w masywie gór Atlas.

Z „Radia Koopera”
W Dziurdziurze, na górze
Dziurawe są róże
By czar ich Cię urzekł
Nie żałuj swych nóżek
Cóż za atrakcje nas czekają, jeśli akurat jest zima? Ano nie każdy wie że w masywie Djourdjoura w miejscowosci Tikjda jest „station de ski”, z wyciągami narciarskimi i nawet wypożyczalnią sprzętu!. Oczywiście wypożyczyliśmy z moim synem Krzysztofem narty- Rossignole, co prawda przedpotopowe, ale na tak łatwym śniegu dałoby się jeździć nawet na deskach z beczki.
Uwaga! - jak głosi napis: polowanie, chytanie i sprzedaż dzikich zwierząt- zabroniona!
Ale przecież mamy lato. Przystańmy zatem na chwilę i zróbmy zdjęcia z małpami schodzącymi ze ścian kanionu po smakołyki, wsłuchajmy się w szum rzeczki płynącej dołem. Pewno jest już późno, ale to nic, bo hotelik nad zaporą (barrage Kherrata) stoi otworem. Jeśli nie ma miejsc- jedziemy dalej do Tichi i nocujemy w nowoczesnym hotelu a rankiem- kąpiel na pobliskiej plaży.

Nie zwlekamy i w drogę- tu zaczyna się najpiękniejsza droga nadmorska w kierunku na wschód- corniche Jijel. Piękna, wykuta w skałach nadmorska droga, urokliwe widoki i po drodze atrakcje jak latarnia morska, czy wyludniona tzw wioska socjalistyczna.

Dlaczego wyludniona? Ano algierczycy nie dorośli, jak widać do „zdobyczy’” socjalizmu i zamiast w pięknych, ułożonych pod sznurek i zunifikowanych wioskach wola swoje „bidon ville”. Przed każdą „willą” stoi samochód (tzw kefalówka, zwykle peugeot 404), w domu kolorowe telewizory, lecz przed domami kozy, owce. Na rozłożonych na ziemi gazetach piją kawę, zieloną herbatę albo się modlą. Zresztą w nowowybudowanych osiedlach infrastruktura zaczyna się od kawiarni i meczetu.

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Konstantyna i okolice

Jadąc do Annaby warto zahaczyć o Guelmę, ale tak naprawdę to celem naszym są gorące siarkowo-wapienne źródła Hamman Meskoutine.

Hamman to po arabsku łaźnia, ale to żadna łaźnia lecz gorące źródła, które lata stworzyły iście księżycowy krajobraz i potworzyły się malownicze nacieki. O tym, że źródła są naprawdę gorące świadczyć mogą swojskie obrazki tubylców gotujących jajka w dołkach do których spływa woda ze źródeł.
Uwaga, bo za godzinę jazdy czeka nas wizyta w niezwykłym mieście: na skałach, podzielona głębokim na 500 metrów parowem, rozłożyła się Konstantyna (Constantine)


Z „Radia Koopera”
Raz Konstantyn, w Konstantynie konstatował coś przy winie
Cóż takiego skonstatował, gdy to wino degustował?
Że w tej fraszce głupie słowa!


Obie części miasta łączy kilka mostów- zarówno górnych (górny poziom miasta) jak dolnych. Niektóre domy przylepione są do ścian wąwozu, a okna wychodzą na 500-metrową przepaść. Ciekawostką jest, że znana francuska firma inżynieryjna otrzymała niedawno zlecenie na projekt tramwaju miejskiego. Jeśli to wyjdzie- będzie to niepowtarzalne dzieło! Algierskie firmy nie są same w stanie tego zrobić i zatrudniają „kooperantów” czyli nas, moi koledzy z pracy z reguły bardzo sympatyczni przejawiali czasem to niestereotypowy tok rozumowania ..

Z cyklu: „opowieści algierskie”

Nike


Mój kolega z pracy Salah dostał kiedyś w prezencie piękną bluzę z dumnie widniejącym na piersi napisem: NIKE. Chodził w niej przez pierwszych kilka dni, potem nagle bluza znikła z pola widzenia. Po jakimś czasie przychodzi do pracy i widzę napis NIKE potwornie zeszpecony- pierwsza pałka od „N” wyskrobana ohydnie żyletką tak, że pozostało coś w rodzaju „VIKE”. Coś Ty zrobił?!- pytam zdumiony- dlaczego?
Ano, -odpowiada Salah- bo wszyscy podchodzili do mnie i mówili- NIK!!
(dla niewtajemniczonych: NIK po arabsku to tak znaczy FUCK)
Licencja Creative Commons
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Unported.