Oszczędnie żyłem
Wyjeżdżając do Libii szczyciłem się statutem brydżysty pierwszoligowego. Cóż za niespodzianka- na lotnisku już spotkałem mojego kolegę Marka- wówczas bardzo dobrego zawodnika trzecioligowego z dużymi umiejętnościami grania na klientów (czyli na słabą opozycję). I rzeczywiście Marek grał świetnie, miał spore umiejętności techniczne i dużą wyobraźnię, brakowało mu tylko trochę tzw. dyscypliny, ale i to szybko poprawił. Szybko nawiązaliśmy pierwsze kontakty i zdobyliśmy niemałą sławę gdy w Trypolitańskim Golf Clubie wygraliśmy 5 turniejów z rzędu. Rządek równie bogatych co głupich ‘brydżystów” zaczął walczyć o nasz skalp, podsycany naszymi westchnieniami jak to nam „idzie karta” i mamy „niewiarygodne szczęście”
Najlepszą klientką była Kim- żona prezesa Oil Company, ale i Szwajcarka ‘Cinderella” – żona bankowca nie ustępowała jej. Z polakami nie graliśmy na pieniądze, lecz w stosunku do zgniłych kapitalistów nie mieliśmy skrupułów, bo przyjechać miały nasze żony z dziećmi- trzeba było mieć kupę kasy,(wliczając w to prezenty). Przy finalnym rozliczeniu z Polserwisem okazało się ze wytransferowałem (wliczając tzw mienie przesiedleńcze) 98% swoich zarobków (graliśmy drogo). Na pytanie ogłupiałego pracownika Polserwisu jak przeżyłem rok za 2% zarobków, odparłem skromnie: oszczędnie żyłem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz