Maghreb, czyli miejsce gdzie zachodzi słońce - to jedna z pierwszych definicji, która wryła mi się w pamięć podczas wieloletniego pobytu w północnej Afryce. Pozostała fascynacja architekturą, kulturą i historią, nostalgia za przepięknymi krajobrazami, ciepłem morza Śródziemnego. Wszystkie kraje północnej Afryki, której dominującą częścią (zachodnią) jest właśnie Maghreb są z pozoru podobne, a jednak różne. Wyruszymy w podróż po tej fascynującej krainie.

niedziela, 25 września 2011

jeszcze o wycieczkach

Wycieczka, o której chciałem wspomnieć była nadprogramowa. Doświadczenia z Polski każą nam olewać, jeśli nie uciekać od ulicznych i plażowych firm „krzak”- akwizytorów naciągających turystów, z reguły oszustów. Tutaj- nic takiego! Wszyscy wszystkich znają i taki „przedsiębiorca” po pierwszej wpadce miałby od razu przerąbane. A że jest firmą jednoosobową- musi dbać o swój wizerunek i o koszty. I takim niezwykle obrotnym przedsiębiorcą był Majid. Grasował na naszej plaży, każdym języku znał kilka-naście słów i dawał sobie wspaniale radę. U niego to zakontraktowałem wyjazd na pustynię na wielbłądy. Trzy razy taniej niż u rezydenta i dwa razy taniej niż na mieście. Rankiem Majid podjechał taksówką po nas by zawieźć (za mało nas było wy wynajmować autobusik, tak samo zresztą nas odwiózł) na miejscy zbiórki. W programie była jazda na wielbłądach, koniach lub- gdy kto nie chce- koczobryczkiem. Większość chciała. Ja z Ewą usiedliśmy na jednym wielbłądzie i to był błąd, siodło jednoosobowe było tak przeraźliwie twarde, z tyłu „miękkie” już się skończyło, że poobijałem i poobcierałem się zdrowo. Nazajutrz w morzu poczułem pieczenie, bąble schodziły mi do końca pobytu, pozostała kąpiel tylko w słodkowodnym basenie. Kulminacyjnym punktem programu, jeśli nie liczyć karmienia wielbłądów, było pieczenie chleba w wydrążonym pniu drzewa. Placek czyli „hobza” ma inny smak niż nasze pieczywo i warto będąc w tym regionie nawet w piekarni poprosić o hobzę!

A lunch na pustyni- smażona ryba z hobzą- coś wspaniałego. Było, a jakże, zwiedzanie autentycznych domostw arabskich i bliski kontakt z tubylcami. Nie było wina, którym to się zachwycali nasi współtowarzysze z Polski, na „cepeliadzie”, ale czysta woda ze studni (bez obawy, nie było ameby ani coli).

Najprostszym jednako sposobem komunikacji są ogólnodostępne taksówki- albo osobowe combi- zazwyczaj peugeoty 504 gdzie wchodzi 3 rzędy siedzeń a osób do 10, albo mikrobusiki- tanie i funkcjonalne. Podróżować można tanio i bezpiecznie- czułem się tam bezpieczniej niż w kolejce podmiejskiej do Tłuszcza. Busiki docierają wszędzie, toteż można bezstresowo przemieszczać się. A miejsc godnych zwiedzenia jest sporo, choćby:
Bizerta
Reprezentacyjna promenada nie zwiastuje niczego szczególnego, ot- pomyśleć by można- jeszcze jeden nadmorski kurort. Ale starczy skręcić w bok i trafiamy w inny świat. Przepiękna kazba otoczona murem warownym, stary meczet, plątanina wąskich- na szerokość objuczonego osła- uliczek. Jest też mały fort w którym obecnie jest muzeum etnograficzne. Stara nazwa Bizerty- Hippo przypomina siostrzane miasto wschodniej Algierii- Hippon, przekształcony przez wieki we francuską „Bone” a następnie w Annabę.
Skoro jesteśmy niedaleko Tunisu po obowiązkowym zwiedzeniu Kartaginy (Cartage ) nie zapomnijmy wpaść do Sidi- Bou Said- rybackiego miasteczka przypominającego kolorystyką Santorini. Zadziwia spokój panujący w mieście, pomimo, że miasteczko leży w zasadzie na przedmieściach Tunisu
Tabarka zaś oferuje atrakcje dla miłośników nurkowania i fotografii. Nie trzeba jechać do Egiptu na Marsa Alam czy Giftun, aby zobaczyć podwodny świat. Klifowe wybrzeże jest też niewyczerpanym tematem pięknych fotografii, a przepięknie podświetlony port genueński to niezapomniany widok.

1 komentarz:

  1. Pamiętam swoją pierwszą przejażdżkę na wielbłądzie. W przeciwieństwie do Twojej, moja była udana :P

    OdpowiedzUsuń

Licencja Creative Commons
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Unported.