Maghreb, czyli miejsce gdzie zachodzi słońce - to jedna z pierwszych definicji, która wryła mi się w pamięć podczas wieloletniego pobytu w północnej Afryce. Pozostała fascynacja architekturą, kulturą i historią, nostalgia za przepięknymi krajobrazami, ciepłem morza Śródziemnego. Wszystkie kraje północnej Afryki, której dominującą częścią (zachodnią) jest właśnie Maghreb są z pozoru podobne, a jednak różne. Wyruszymy w podróż po tej fascynującej krainie.

czwartek, 8 września 2011

sport w Libii

Sport
Libijczycy lubili sport. Budowali stadiony, korty i inne obiekty sportowe, choć natłoku miejscowych na tychże obiektach nie było. Na kortach, gdzie byłem częstym gościem, trenowała ichnia kadra, poziom niezbyt wygórowany, a trenerem był Węgier! My, z moim przyjacielem Włochem Massimo graliśmy obok (bardzo dobrze skurczybyk grał) i trochę rozmawialiśmy z trenerem (Piter mu było). Gdy trochę się z nimi skumplowałem, zaprosił nas z Massimo do sparringowego debla z ich reprezentacyjną parą. Massimo grał jak maszyna, ja wykorzystywałem miękką kiść więc oszukiwałem jak mogłem przy siatce, i ograliśmy ich!
Raz przyjechał na mecz z ich reprezentacją Górnik Zabrze. Poszliśmy oczywiście na mecz, a Libijczycy pokazywali nam (wyróżnialiśmy się z tłumu brunetów- wąsaczy z pokręconymi włosami) trzy palce i dodawali jak niepiśmiennym; tlata (3). Skład Górnika był niechybnie mocno rezerwowy, skoro pierwsze skrzypce grał czterdziestoletni brodaty docent Kurzeja. Widać niedoceniali go do końca, gdyż sam wbił im 3 bramki. Opuszczaliśmy stadion w pośpiechu, bez pokazywania im w rewanżu „tlata” i dzięki temu uniknęliśmy linczu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Licencja Creative Commons
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Unported.