il n'y a qu'un seul Dieu-
w oryginale: Allah fi uahed
czyli- Bóg jest jeden
i odwołanie do tej prawdy- insz Allah
Insz Allah to bardzo dobre wyrażenie- wytrych. Znaczy to: jak allah dopuści. Nie mówi też nic o opcji jak nie dopuści. Wytrych bo jest doskonałą wymówką (tym razem nie dopuścił). Wymówką na lenistwo. Jeżeli więc wyznawca Allaha mówi: przyjdę do ciebie na pewno (!) jutro o 14:00 insz allah, to znaczy ze albo przyjdzie albo nie. Najpewniej będzie to np. za 4 dni o 21:15 i będzie siedział do północy dziwiąc się przytem twemu zdziwieniu. Zapytany o byleco (np. o drogę) nie odpowie zgodnie z prawą że nie wie (wg niego taka niewiedza to dyshonor) lecz poda jakąkolwiek odpowiedź. Insz Allah. Gdy nie chce mu się czegoś sprawdzić lub wymaga to odrobiny zachodu – odeśle cię do jutra. Munken bukra (może jutro) Insz Allah, lub też bezczelnie w żywe oczy skłamie.
Oni to wiedzą i nie przejmują się tym. – (Przykład pierwszy)
Nas trafiał na początku szlag. Potem też przywykliśmy. – (Przykład drugi)
No to obiecane przykłady. Słowo honoru że autentyczne z lat ’80.
1.Koleżanka Khadidja leci do Cote d’Ivoire. W przedstawicielstwie Air Algerie kupuje bilet z wpisaną odręcznie datą i godziną odlotu. Niestety o tej godzinie nikt nie słyszał o samolocie. Odleciał 2 godziny temu, a następny za tydzień(!). Straciła wakacje urlop etc. „Urzędnikowi” nie chciało się wstać z krzesła by sprawdzić godzinę odlotu i wpisał cokolwiek. Nikt nie zwrócił mu nawet uwagi.
2.Tym razem ja jadę do Francji by przy okazji kupić auto. Nasz fiacik 127 niewątpliwie znakomity na warunki polskie tam nie sprawdza się. Zdecydowanie potrzebny jest tu duży (te odległości) diesel (ropa pięciokrotnie tańsza od benzyny). Kupuję w Tlemcen bilet na statek (prom) z Oranu do Marsylii i rezerwuję rejs z powrotem. Mam nadzieję wrócić już zakupionym w Belgii innym samochodem. Daje sobie 2 tygodnie na swobodny zakup auta, i zwiedzenie Francji i Belgii.
Pierwszego dnia w Paryżu idę do SNCF by wykupić bilet i, o zgrozo, słyszę że na osoby rezerwacja jest, na samochód nie(!!). Pracownik w biura w Tlemcen musiałby sięgnąć po inny segregator. Nie chciało mu się więc tej rezerwacji nie zrobił!! Gorączkowe poszukiwanie promu gdziekolwiek do Algierii. Jest!! Jedno miejsce (alem farciarz!). Do Bejaii (800 km od Tlemcen) za 4 dni!!!! Jak mi się udało przez ten czas pojechać do Brukseli, znaleźć odpowiedni samochód (R18 break diesel), kupić, przepchnąć przez cło (25% TVA), i zdążyć do Marsylii- do dziś nie wiem. Jeszcze tylko drobne 800 km w wiejącym (40 stopni) scirocco i już jesteśmy w domu.
Koniec? Jeszcze nie bo pan celnik chyba z nudów zatrzymał nam na cle różne nasze osobiste rzeczy, m.in. stary namiot. Nie pomogły tłumaczenia i przekonywania. Za tydzień jedziemy znów owe 2x800km z odpowiednim zapasem gotówki na wykup fantów. Na służbie jest inny celnik który bez żadnych korowodów i żadnego płacenia fanty owe nam wydaje. Jemu (w przeciwieństwie do pierwszego) Allah dopuścił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz