Zaalarmowani sondażami decydujemy się nadłożyć nieco drogi by oddać głosy w wyborach prezydenckich. Widmo powrotu... (tu nieco się zagalopowałem ale przecie to blog turystyczny, nie polityczny).....A ludzie z przykrótką pamięcią są nieobliczalni!!
Po spełnieniu obywatelskiego obowiązku (druga tura wyborów) kierujemy się na Serbię. Droga przez Belgrad jest dużo szybsza, choć niestety trzeba wykupić zielona kartę (100 Euro!). Na granicy z Serbią przypominają się czasy PRLu- toaleta jaką ostatnio widziałem na dworcu w Laskowicach w roku 1975. Nocleg w małym hoteliku w Aradzie- ciekawostka: nazwa: svenska i o takiej rejestracji samochody właściciela i kolegów?!
Ostatni postój wyznaczyliśmy sobie w Bardejowie- ślicznym słowackim miasteczku. Przepiękny rynek (też w dziedzictwie Unesco) z katedrą i ratuszem, okazałe baszty. Urok tego miasteczka sprawia ze warto tak zaplanować podróż by tamtędy przejechać. Nieopodal Bardejovskie Kupele czyli uzdrowisko z wodami uzdrawiającymi i skansenem leżącym nieopodal. Wioska żywcem zachowana z XVIII wieku.
Droga do Polski też z niespodziankami, choć tym razem in plus. Jadąc na przejście graniczne widzimy, co potwierdza Gargamel, tabliczkę z napisem Polska. Na mapie jest ledwo widoczna czarna nitka drogi. Jedziemy! I bardzo słusznie: droga piekna a napotykane po drodze łemkowskie cerkwie tylko to potwierdzają. Mija 23 dzień podróży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz