Maghreb, czyli miejsce gdzie zachodzi słońce - to jedna z pierwszych definicji, która wryła mi się w pamięć podczas wieloletniego pobytu w północnej Afryce. Pozostała fascynacja architekturą, kulturą i historią, nostalgia za przepięknymi krajobrazami, ciepłem morza Śródziemnego. Wszystkie kraje północnej Afryki, której dominującą częścią (zachodnią) jest właśnie Maghreb są z pozoru podobne, a jednak różne. Wyruszymy w podróż po tej fascynującej krainie.
czwartek, 31 maja 2012
zamki nie tylko błyskawiczne
Zamek Peles zbudowany w stylu niemieckiego renesansu i zamek Pelisor- pseudośredniowieczny pałac. Zamki robią niesamowite wrażenie, takich jeszcze nie widzieliśmy. Oba zostały obfotografowane ale żadne zdjęcia nie oddadzą urody tych budowli. Na zwiedzanie wnętrz zamków z przewodnikiem potrzeba 4 godzin. And no photo inside.
W powrotnej drodze odwiedziliśmy zamek Bran, gdzie mieszkał sam Drakula oraz Rasnov z olbrzymim zamkiem na szczycie pobliskiej góry. Powrót do hotelu tradycyjnie o 20:00
Rano wyruszyliśmy w kierunku Curtea de Arges, z zamiarem obejrzenia monastyrów Horezu i Cozia oraz ciekawego widokowo jeziorka Lacul Vidranu. Niestety w drodze zatrzymały nas osuwiska skalne. Drogę zamknięto w miejscu, gdzie na pocieszenie zobaczyliśmy piękny wodospad górski. W pełnym słońcu na tle pełnej zieleni prezentował się wspaniale.
poniedziałek, 28 maja 2012
Grody warowne- Prejmer
Zwiedzanie okolic Sibiu zaczynamy od ulokowanego nieopodal Brasov grodu Prejmer, umieszczonego na liście UNESCO. Wioska z grodem warownym, wybudowana przez Krzyżaków, zachowana jest w nienagannym stanie. Ciekawostka tkwiła w tym, że kościółek otoczony był warownym murem z oknami strzelniczymi, z zębatą kratą. Do tego muru od wewnątrz dobudowano (doklejono) 4 kondygnacje pomieszczeń do których był dostęp poprzez wewnętrzne drewniane krużganki często łączone drewnianymi schodami.
Pomieszczenia (270 po ca 12m2) przeznaczone były na magazyny pozwalające przetrwać oblężenie. Obecnie w kilku pomieszczeniach umieszczono muzealne wyposażenia dawnej szkoły, warsztatu tkackiego czy typowej izby. Między magazynami ciągnie się dookoła korytarz, również dostępny dla zwiedzających jak krużganki. Obok wioski Prejmer położona jest bliźniacza, choć nieco inna i mniejsza wioska Harman.
Tam zmierzaliśmy również, lecz zaczepiony anglojęzyczny rumuński przewodnik niemieckiej wycieczki zapytał nas o dalsze plany i poradził, że ze względu na ograniczenia czasowe lepiej pojechać od razu do zamków Pelisor i Peles w miejscowości Sinaia. I miał rację!- z tego nie można zrezygnować. Są to „perły Karpat”
czwartek, 24 maja 2012
kościoły warowne
Dalsza droga zaprowadziła nas do kościoła warownego, otoczonego murami z okienkami strzelniczymi w miejscowości Biertan. Rumuni biorą pieniądze z Unii i odnawiają swoje zabytki na potęgę, nie zawsze w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem i dobrym smakiem.
Przy kościele była wieża obserwacyjna pięknie odnowiona, tyle ze na zewnątrz na tynku namalowano ręcznie „kratkę” imitującą kamienie. Wygonił nas deszcz, a już niedaleko Sibiu- kolejne oberwanie chmury, na tyle silne, że wyjeżdża na drogę policja i w tempie 30 km/h reguluje prędkość maksymalną. Do Sibiu dotarliśmy tradycyjnie ok. 20:00.
niedziela, 20 maja 2012
Transylwania
Drogi zdecydowanie się poprawiają, w zasadzie są bardzo dobre. Są równe, w miarę puste i b. dobrze oznakowane bez zbędnych ograniczeń, co sprawia że średnia prędkość bardzo wzrosła. Po drodze (nie tylko tu, ale w całej Rumunii) widać mnóstwo budujących się hotelików i pensjonatów.
Sighisoara zwana jest perłą Transylwanii. Na wjeździe wita nas przepięknie położona nad rzeką efektowna bazylika, a dalej wchodzimy do miasta. Kamieniczki prezentują się wspaniale, każda ozdobiona inaczej i pomalowana inaczej- jak na konkurs.
Weszliśmy oczywiście na otoczone murami wzgórze zamkowe z wieżą zegarową. Pod zegarem są figury czterech postaci poruszających się w takt kuranta. Przez wzgląd na swą urodę, Sighisoara nazywana jest najczęściej rumuńskim Carcassonne.
środa, 16 maja 2012
wąwóz Bicaz
Gdy w Prowansji jechaliśmy z Caromb (koło Avignon) do Antibes, wybrałem drogę prowadząca przez najładniejszy i najgłębszy w Europie Wielki Kanion Verdon (Gorges du Verdon). Droga z Piatra Neamt przez Bicaz zachwalana jest jako porównywalna z kanionem Verdon.
Głębokość kanionu dochodząca miejscami do 500m, z malowniczym potokiem i droga wykuta w skale czynią tę drogę jedną z najpiękniejszych widokowo. Drogi wyraźnie poprawiły się, widać olbrzymią forsę z Unii, niedługo będą lepsze od naszych. Przed wjazdem do wąwozu widzimy zaimprowizowaną pralnię kilimów i dywanów- rura 150mm doprowadza wodę z potoku górskiego do studni z kręgów. Napowietrzanie jak w pralce bąbelkowej-
prosto i skutecznie, a drąg z naturalnym hakiem służył do operacji kilimami. Szeroko reklamowane różowe jeziorko (lacu rosu) okazało się niestety normalnym brunatnym bajorem, ze sterczącymi kikutami drzew, postoju jednak nie żałujemy, nieopodal
pięknie zachowana stuletnia chałupa. Po drodze do Sibiu, gdzie zaplanowaliśmy trzydniowy postój mamy w planach odwiedzenie Sighisoary- perły Transylwanii i, jeśli pozwoli czas, obejrzeć wioskę i kościół warowny w Biertan.
niedziela, 13 maja 2012
wesoły cmentarz
Wczesnym rankiem wkraczamy do Rumunii, co od razu widać. Roboty drogowe (drum in lucru) wyraźnie psują nam przeciętną ale jeszcze gorsze są dziury, tam gdzie nie zdążyli jeszcze z robotami. Celem naszym jest wesoły cmentarz (cimitrul vesel) w miasteczku Sapinta, coś niebywałego w skali europejskiej. Pięknie pomalowane nagrobki ze scenkami rodzajowymi jak np. chłop przy kieliszku a baba przy miotle, czy też kobita z nogami w górze na masce samochodu.
A wszystko to na niewielkiej, dobrze zagospodarowanej powierzchni. W planach mamy Suceavę, Arbore i malowane cerkwie Bukowiny Rumuńskiej, i nocleg w miasteczku w narciarskiej strefie (jest, a jakże, kolejka linowa) w Piatra Neamt. Po drodze stajemy na obiad (włoska carbonara z miejscowym kaszkawałem), co było niezapomnianym przeżyciem, i moja manżelka (od: „manger”?) odtąd nie tykała miejscowego jedzenia. Niestety żałosna przeciętna ok. 30km/h kazała nam zrewidować plany i zrezygnować z Suceawy.
Mamy za to więcej czasu by napawać się widokami przepięknej Bukowiny, tym bardziej ze drogi są coraz lepsze. Jedziemy przez piękne wioski (ograniczenie do 40km/h- przestrzegane!), z malowanymi domkami, rzeźbionymi wrotami, mijamy kościoły, i zamki. Zachwycające, niesamowite widoki górskie, jakże inne od znanych nam. Ponieważ lasy porastające góry są liściaste i nie ma urwisk skalnych, całość sprawia wrażenie „miękkiej krągłości”. Dojeżdżamy do Piatra Neamt widokową drogą, nad jeziorkiem utworzonym przez tamę Bicaz.
czwartek, 10 maja 2012
wjeżdżamy do bratanków
Nadrobiliśmy trochę jadąc przez Słowacje i Węgry i późnym popołudniem dotarliśmy do Debreczyna. Nawigacja podprowadziła nas pod wskazany adres, po którym niestety NIC nie było, był adres Diyoszegi 2,4,...8.. ale nie 6. I znów dochodzenie wśród miejscowych, telefon do właścicielki, mówiącej pięknym węgierskim (niestety wyłącznie), i dwoje bardzo uczynnych anglofońskich miejscowych wytłumaczyło nam: Uwaga! Znaczy to że to jest osiedle na 6 km wylotowej drogi z Debreczyna!!
Lokalizacja rzeczywiście śliczna, piękne osiedle nowych domków nad jeziorkiem, mamy do dyspozycji cały parter domku, ok. 150m2 z wszystkim czego dusza zapragnie. Krótki odpoczynek kolacja i spać, bo przed nami długa droga i wielka niewiadoma: Rumunia.
niedziela, 6 maja 2012
byle do granicy
A zatem mamy czerwiec 2010 roku. Przygody zaczęły się już pierwszego dnia. Wyjeżdżając z Radomia zastaliśmy srogi znak, że droga do Rzeszowa jest zamknięta (były co prawda powodzie ale już dość dawno, więc co to się mogło stać?). Spietraliśmy i pojechaliśmy na Tarnobrzeg, do czasu, bo przed Sandomierzem znów szlaban. Wróciliśmy do „naszej” drogi – wszystko OK, aliści w Rzeszowie zobaczyliśmy groźne tablice że nie ma dojazdu do Barwinka i wysyłają nas na przejście w Chyżnem.
Tym razem nie posłuchaliśmy- dochodzenie na stacji benzynowej, telefon na 112, przepytywanie miejscowych kierowców- wszystko mi mówi że mnie ktoś oszukuje, bo droga jest czynna. Ruch wahadłowy przy osuwiskach spowolnił nas ale nie zatrzymał, i tak to ze sporym opóźnieniem meldujemy się na granicy ze Słowacją. Kwestia zamkniętej drogi Radom- Rzeszów nie dawała nam spokoju i uzbrojeni w doświadczenia (oszustwo z drogą do Barwinka) w powrotnej drodze kierujemy się z Rzeszowa, mimo ostrzeżeń, na Radom.
I co? I nic. Dojechaliśmy do samego Radomia, dopiero na przedmieściach miasta był 2km objazd. Niewiarygodne!! Czynna jest notabene druga równoległa droga (i przejście) przez Jasło i Gorlice, więc czemu jechać przez Chyżne??!!!
środa, 2 maja 2012
Bułgaria 2010, czyli powrót do źródeł
Cóż to może znaczyć ze nie tylko Maghreb? Taki Maghreb europejski to właśnie Rumunia, Bułgaria i te okolice. No to może porozmawiamy o tym?
Kto pamięta czasy siermiężnego PRL-u, ten wie że o wyjazdach turystycznych na Zgniły Zachód można było tylko pomarzyć. Korowody z paszportem, przydziałem dewiz, czarnorynkowy kurs dolara, etc skutecznie odstraszały amatorów słonecznej Sycylii, Prowansji, czy Costa Del Sol. Za to Morze Czarne ze wszystkimi swymi atrakcjami stało otworem.
Pamiętam jak to w latach 60’, po zakończeniu obowiązkowego Studium Wojskowego na Politechnice, wybraliśmy się pociągiem na wypoczynek do Varny. Podróż tę udało nam się powtórzyć (w Czechosłowacji przez którą jechaliśmy mówią: opakować) za 10 lat, tym razem już własnym maluchem, w okolice Burgas.
Po wielu latach, przewróceniu porządku nie tylko w Europie do góry nogami, postanowiliśmy przypomnieć sobie te klimaty. Klimaty dziurawych dróg, cudownego morza Czarnego, kisłego mleka z kebabczetami, tamtejszego wina, i przecudnej urody widoków po drodze. Opracowanie marszruty i rezerwacja noclegów nie nastręczała specjalnych trudności i tak oto w połowie czerwca spakowaliśmy auto, i zaopatrzeni w 2 zgrzewki wody- wyruszyliśmy. Przygodo, ahoj!
Subskrybuj:
Posty (Atom)