Wytwórnia alabastru to prawdziwa ulga, można odpocząć w „chłodzie”, napić się napoju z hibiskusa i postarać się bardzo nie dać naciągnąć na kupno jedynej prawdziwej pamiątki (wszystkie inne, mister, to podróbki). Na wstępie pracownicy przygotowali dla nas prawdziwy show, z pokazem jak to np światło prześwituje w alabastrowej lampie (jak onyx)
.
Jednym z punktów stałych wszystkich wycieczek do Egiptu jest kompleks świątyń w Karnaku, obfotografowany i opisywany do znudzenia i na pewno nie do przeoczenia. I znów french connection- obelisk z Karnaku – to żywcem obelisk stojący na placu de la Concombre (purystów przepraszam- to taki żart) w Paryżu- ano ten właśnie przypłynął z Egiptu, bo został podarowany przez Mohameda Alego w początkach 19 stulecia. Te 2 obeliski to znów zdjęcia-bliźniak do albumu. Na miękkich nóżkach dochodzimy do klimatyzowanego autobusu, gdzie zebrała się już, ciężko dysząc, prawie cała wycieczka. Jaka temperatura na zewnątrz?- pytam Michała- 48 stopni w cieniu(!!)- słyszę.
Świątynię luksorską zwiedzamy z autentyczną ulgą i świadomością, że to ostatni obiekt starożytnego Egiptu. Od jutra plaża nurkowanie i regeneracja sił. Ci co przeżyli biorą udział w promocji: wygraj wycieczkę „dla odważnych” do Maroka. Wracamy do Hurghady. Dostajemy wszelako pokój mniejszy i niższej klasy. Mam okazje wypróbowania czarów na recepcjoniście- i rzeczywiście po krótkich negocjacjach wspartych 10-dolarówką daje nam pokój jak trzeba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz