Na zewnątrz gorąco, w klimatyzowanym autobusie fajnie. Większość podróżuje jak trza- w krótkich spodenkach koszulkach i sandałach, aliści nie wszyscy. Naprzeciwko nas siedzi fajna para: pani puszysta, co dzień zamieniająca kreacje i jej szczupły małżonek w marynarce (!). Ich opasły bagaż wyraźnie ponad siły chłopiny, choć bagaże z autokaru do hotelu zanoszą niby tragarze to do pociągu Kair- Assuan musi walizy wtargać sam.I jeszcze włożyć ją na półkę.
Posiadacze dużych waliz- ulegający jak widać „kreatywnym” małżonkom nie mają lekko. Inny pasażer nie wziął w ogóle turystycznego stroju i podróżuje w codziennym miejskim stroju- w spodniach od garnituru koszuli i krytych butach. Ciepło w Egipcie wyraźnie go zaskoczyło. Jeszcze inny zapomniał okularów przeciwsłonecznych i ciągle narzeka, lecz nie kupi sobie nowych (na każdym straganie są tysiące „na każdą kieszeń”).
W Kairze do kolacji przy naszym stole sadzają parę „światowców”- pani modnie i wystawnie ubrana i jej wyglądający na normalnego faceta małżonek. Pani z miejsca wszystkim oznajmia ze jeżdżą tylko z niemieckimi biurami podróży (?!) lecz jej znajomość języków obcych zostaje wystawiona na ciężką próbę przy kontakcie z kelnerem, który jak na złość udaje że nie rozumie po polsku.
Inny facet zestresowany totalnie bo nie zna ani słowa w żadnym obcym języku. On też jako pierwszy- chyba z tych nerwów- łapie się na „ zemstę faraona” i od razu zyskuje przezwisko „faraon”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz