Day 9. Wylegujemy się do 6 rano i jedziemy zwiedzać świątynię Edfu, z charakterystyczną ścianą wyjściową. Działał intensywnie w tym rejonie Horus, bo i ta świątynia (obok Komombo) jest jemu dedykowana. Dopływamy do Luxoru. Kolejną wycieczkę fakultatywną do świątyni Medinet Habu, poświęconej (o dziwo) Ramzesowi III (a nie drugiemu) zaliczają tylko zacięci zwiedzacze lub hardcorowcy. Za to znajdują sie chętni na wieczorną wizytę w Luxorze, przewodnictwo obejmuje Michael (oczywiście Michał) sympatyczny Egipcjanin mówiący całkiem nieźle po polsku.
Niezapomniana jazda kaloszami (dorożki), naprzód głównymi ulicami, a w końcu zapuszczamy się w wąskie uliczki pełne straganów, rzemieślników pracujących wprost na ulicy, pełne gwaru i życia. Na koniec idziemy do lokalnej kawiarni i trafiamy na uroczystości weselne. Ostatnia (zielona) noc na statku. Nie balujemy, bo wyokrętowanie wcześnie i czeka nas bardzo ciężki dzień.
Day 10. Luxor. Pobudka przed 6 rano, bo w programie jest Dolina Królów- biegun ciepła (temperatura to zazwyczaj 50 stopni w cieniu, którego zresztą brak). Po drodze mijamy kolosy Memnona- rzeczywiście kolosalne 2 posągi blisko 20metrowe. Po uszkodzeniu podczas trzęsienia ziemi, z wewnątrz o wschodzie słońca wydobywała się piękna muzyka- rzewne i wzruszające pieśni. W początkach naszej ery posągi „naprawiono” i niestety przestały śpiewać.
Do doliny królów znów nie można brać aparatów, co jest winą „fotografów” nie umiejących wyłączyć flesza w grobowcach. Ratujemy się jak kto może, bo w takim oświetleniu to i komórką na zewnątrz można zrobić przyzwoite zdjęcia. Przy wejściu do Doliny stoi makieta, gdzie pokazany jest system grobowców (władców oraz ponad 400 dostojników) i podziemnych korytarzy. Wejście do grobowca jest nie lada wyzwaniem- wejść jeszcze można, ale wyjść (np z grobowca Ramzesa II) niełatwo. Po drugiej stronie góry jest świątynia królowej Hatszepsut. Dość skomplikowane układy rodzinne i młody wiek króla dały jej tytuł królowej. Królową okazała się bardzo dobrą, rządziła długo i dobrze a jej świątynia- imponująca i łatwo rozpoznawalna jest jednym z nieodłącznych elementów zwiedzania Doliny Królów.
Mimo wczesnej godziny i pory roku (październik) notujemy +37 stopni w cieniu.
Tu uwaga: do standardów Maghrebu, czyli afryki północno- zachodniej należy dołożyć jaszcze kilka stopni. W październiku nawet w Libii (nie mówiąc już o Maroku, Algierii czy Tunezji) temperatury były niższe. No ale starczy spojrzeć na mapę, przecież jeszcze przed chwila byliśmy w strefie podzwrotnikowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz