Maghreb, czyli miejsce gdzie zachodzi słońce - to jedna z pierwszych definicji, która wryła mi się w pamięć podczas wieloletniego pobytu w północnej Afryce. Pozostała fascynacja architekturą, kulturą i historią, nostalgia za przepięknymi krajobrazami, ciepłem morza Śródziemnego. Wszystkie kraje północnej Afryki, której dominującą częścią (zachodnią) jest właśnie Maghreb są z pozoru podobne, a jednak różne. Wyruszymy w podróż po tej fascynującej krainie.
czwartek, 15 grudnia 2011
Rambo w Gizie
Day 6. Kair z Rositą. Pobudka o 6:00 i wyjazd do Gizy: clou programu- piramidy i sfinks. Rosita bierze nas naprzód na przejażdżkę na wielbłądach, potem zwiedzamy piramidy i na zakończenie sfinks; pokazuje gdzie trzeba stanąć by pocałować sfinksa albo pogliglać go pod bródką. Można mu też bezkarnie zrobić Benny Hilla.
Dochodzi 11:00 i mróz nieco już zelżał, toteż dla odpoczynku trochę komercji- wizyta w wytwórni perfum i olejków, potem dużo ciekawsza: w wytwórni papirusu (pokazana jest i produkcja- prosta jak konstrukcja cepa). Częstowanie herbata, kawa i hibiskusem to część rytuału by zmiękczyć klienta. Tylko najbardziej zaprawieni w bojach uchodzą z tarczą, znakomita większość- z, wciśniętymi przecież nie przemocą fizyczną,, olejkami i zwojami papirusu, bo psychiczna presja działa (for you- special price and discount).
Potem dzielnica muzułmańska (w meczecie alabastrowym godzinny wykład Rosity o tym jak to kobiety w Egipcie mają fajnie). Wizyta zaczęła się (po zdjęciu obuwia) od włożenia przez dziewczyny gustownych zielonych pelerynek. Miały one przysłonić ewentualnie nieobyczajnie odsłonięte części ciała.
Na koniec ciekawy lecz męczący suk khan-el-khalil z dużą ilością wyrobów ze złota, jak na orient- dość niestarannie wykonanych.
Good news: A jednak dzień udało się przeżyć bez zakupów.
Bad news: Nie wiadomo czemu padła mi lustrzanka Canon EOS 30D, którą wraz z 3 obiektywami i osprzętem taskałem przez pół świata mając nadzieję na piękne zdjęcia. Na szczęście zawsze dwa aparaty, teraz pozostał mi jeno mały Nikon coolpix. Pocieszam się, że w takim oświetleniu maluch też zrobi dobre fotki.
Jedziemy na dworzec bo pociąg do Assuanu już nadjeżdża. W pociągu, o dziwo, w miarę czysto, toalety na razie też czyste. Konduktor przynosi kolację i rozkłada spanie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz