Maghreb, czyli miejsce gdzie zachodzi słońce - to jedna z pierwszych definicji, która wryła mi się w pamięć podczas wieloletniego pobytu w północnej Afryce. Pozostała fascynacja architekturą, kulturą i historią, nostalgia za przepięknymi krajobrazami, ciepłem morza Śródziemnego. Wszystkie kraje północnej Afryki, której dominującą częścią (zachodnią) jest właśnie Maghreb są z pozoru podobne, a jednak różne. Wyruszymy w podróż po tej fascynującej krainie.

czwartek, 16 czerwca 2011

z Tlemcen na wschód

Sidi Boumediene to postać w Algierii zaiste wyjątkowa- nawet były prezydent przyjął to imię i jest do dziś ukochanym prezydentem, a imię jego - Houari Boumediene- nosi lotnisko międzynarodowe w Algierze.

Z „Radia Koopera”:
A w samym Algierze, choć sam w to nie wierzę
Wjechał aż na wieżę arab na rowerze
Że się w drugą stronę arab poczuł słabiej
Zjechali odwrotnie: rower na arabie


Przy okazji wizyt w Algierze załatwiało się mnóstwo rzeczy, m.in. sprawy paszportowo-wizowe.


Z cyklu: „opowieści algierskie”

Konsul

Przy okazji wizyt w Algierze załatwiało się mnóstwo rzeczy, m.in. sprawy paszportowo-wizowe. No i we czwartek wczesnym popołudniem po załatwieniu spraw w ambasadach Francji, Holandii etc dotarliśmy wreszcie do ambasady polskiej, późno bo jest już godzina druga a we czwartki pracują tylko do trzeciej. Potrzebujemy przedłużenie ważności paszportów, ale widzimy że sprawa nie będzie prosta. Pani z wydziału paszportowego wyraźnie zbiera się do wyjścia i nie ma zamiaru nas obsłużyć, a pan zza biurka obok wstaje, wkłada marynarkę i ponagla ja: „Ziuta, czekam w samochodzie. Słyszymy, że mamy odebrać paszporty za 2 tygodnie. Kiszka, bo znaczy to że czeka nas kolejna wizyta w Algierze ( 600km w jedną stronę). Załamani już godzimy się z losem, aż tu za plecami słyszę:

- cześć Piotrek, co tu robisz?- Patrzę, a to Tomek W. mój dobry kolega z liceum Lelewela (razem robiliśmy mature).
- cześć Tomek, chcę przedłużyć paszporty- mówię
- nie ma sprawy- on na to – Pani Krysiu!
- oczywiście panie Ambasadorze- pani Krysia nagle zrobiła się chętna do współpracy
- Ziuta, może Ci pomóc- facet zareagował błyskawicznie
Te 10 minut, które potrzebowali pracownicy ambasady umiliśmy sobie wspomnieniami z ławy szkolnej, jak to skakaliśmy z parapetu na odległość, o hufcach pracy i wiejskich dziewczynach, w których Tomek gustował, etc. Wiwat absolwenci Lelewela.

Do lotniska prowadzi droga zwana „mutonierą”- od słowa mouton-baran. „A jak ma się nazywać”?- prychnął kolega, gdy zapytałem go skąd ta nazwa. Ano stąd, że tą drogą przeganiano barany. Z wąskiej polnej drogi zrobiła się autostrada, ale nazwa pozostała. Skoro jesteśmy przy baranach, to aby nie stać się jednym z nich- odwiedzamy regularnie działający w każdym dużym mieście ośrodek francuski organizujący imprezy kulturalne: wystawy, koncerty, kursy językowe etc.

Z cyklu: „opowieści algierskie”


Lockwood

Ponieważ mam tą ułomność, że bez muzyki żyć nie mogę, to na kilkuletni wyjazd do Algierii zabrałem ze sobą całą skrzynię kaset i płyt. Aż tu nagle w ośrodku francuskim w Tlemcen zobaczyłem plakat, ze przyjeżdża Didier Lockwood ze swoim trio + (Philippe Catherine i Christian Escoude). Tu trzeba nadmienić iż wiele lat temu wiodące w kategorii skrzypiec były szkoły: polska (Urbaniak, Seifert) i francuska (Grapelli, Ponty) i przedstawiciele tychże szkół zapraszani byli na tzw. violin summit. Po odejsciu Seiferta lukę wypełnił Krzesimir Dębski i jego „String Connection”, a we Francji mającego juz swoje lata Grapellego - wymienił właśnie Didier Lockwood. Grał jazz, a jakże, i to jak!!
W dniu rozpoczęcia sprzedaży biletów (te nawyki) byłem pod ośrodkiem wczesnym rankiem, niepomiernie dziwiąc się brakiem kolejki, kupiłem bilet bez tłoku, i na koncert zameldowałem się z mini radiomagnetofonem, na który ni obsługa, ni sam Lockwood specjalnie się nie krzywili. Sam koncert – po prostu odlot i ekstaza. Przecudowny.

Nagranie, choć technicznie podłej jakości należy w moich zbiorach do ścisłej czołówki. Gdy po latach udało mi się nabyć płytę tegoż trio z tym samym repertuarem – to już nie to samo, a zachwycające koncertowe „cote jardin” Philippe’a Catherine jest tylko poprawnie nagranym kawałkiem muzyki. Ale oczywiście po koncercie wdarłem sie za kulisy, rozmawiałem z nimi, a Lockwood jak dowiedział się żem z Polski, kazał pozdrowić jego przyjaciela Krzesimira (nie mógł wymówić tego słowa).



Z żalem żegnamy Tlemcen położone na wysokości +800 m npm , co sprawia że w zimie normalnie pada śnieg. Jedziemy na południe, poprzez lasek korkowy w stronę Sebdou i dalej stronę pustyni. Ale zanim co, nie przepuszczamy okazji, by odwiedzić Beni Badhel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Licencja Creative Commons
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Unported.