Maghreb, czyli miejsce gdzie zachodzi słońce - to jedna z pierwszych definicji, która wryła mi się w pamięć podczas wieloletniego pobytu w północnej Afryce. Pozostała fascynacja architekturą, kulturą i historią, nostalgia za przepięknymi krajobrazami, ciepłem morza Śródziemnego. Wszystkie kraje północnej Afryki, której dominującą częścią (zachodnią) jest właśnie Maghreb są z pozoru podobne, a jednak różne. Wyruszymy w podróż po tej fascynującej krainie.

czwartek, 9 czerwca 2011

pierwsze opowiesci

Z cyklu: „opowieści algierskie”
Na zapas...
Granice z Marokiem udało się nam przekroczyć, gdy upał już nieco zelżał i celnik odzyskał chęć do „pracy”. Do Marsa Ben Mhidi dotarliśmy już w nocy. Zjeżdżamy wolno z górki wypatrując kooperanckich namiotów w pierwszej oraz drugiej zatoczce.

Jest samotny namiot. Podjeżdżamy bliżej i widzimy znajomy samochód z tlemceńskimi numerami. Olgierd pił właśnie kolejne piwko i bardzo się ucieszył na nasz widok. Po krótkiej wymianie relacji z wakacji opowiedział jak to w serwisie we Francji dziabnęli go na przeglądzie i
na dowód pokazał fakturę. Było co oglądać no no- pokręciłem głową- toż to więcej niż za niego dałeś
Fakt- odparł- ale co miałem robić, teraz chyba będę miał już spokój do przyszłych wakacji. To dlatego masz taką smętną minę- powiedziałem ze współczuciem Nie- zaprzeczył- tylko wiesz, uświadomiłem sobie że nie można napić się piwa na zapas!

Plażą do morza mamy 30 metrów, całkiem niedaleko do kilku znaczących miast, m.in. do Sidi bel Abbes, gdzie stacjonowała legia cudzoziemska. Miasto jest zeuropeizowane, co pewno jest zasługą genów pozostawionych przez legionistów.

Z cyklu: „opowieści prawie algierskie”
miedzy Marokiem a Sidi bel Abbes

Z Tlemcen do Maroka było raptem ok. 100 km, toteż nie zaniedbywaliśmy okazji odwiedzenia tego ciekawego kraju. Wystarczyło naprawdę niedużo:
1- zaświadczenie z pracy o urlopie (titre de congee) lub (!) zaświadczenie że w weekendy i dni świąteczne (np. zakończenie Ramadanu, dzień barana etc) są wolne od pracy.
2- Papierek braliśmy w rękę i biegliśmy na policję, aby wyrobić sobie wizę powrotną (aller- retour). Jeszcze tylko


3- dwukrotne odwiedzenie Sidi-Bel-Abbes (cóż to jest 100kilometrów w jedną stronę!), gdzie mieścił się najbliższy konsulat Marokański aby uzyskać jednokrotną wizę marokańską.
4- Ukrycie przeszmuglowanych do Algierii dolarów czy franków to betka i już mogliśmy ruszać!!

Nie dziwota zatem, że korzystaliśmy z okazji- pewno już nigdy w życiu się nie powtórzy- i po dwóch krótkich wizytach w Maroku pierwsze wakacje zaplanowaliśmy właśnie tak by wracać z Holandii i Francji przez Hiszpanię i Ceutę do Algierii.



Jest rok 1986. Na pięknym zielonym i zacienionym parkingu przydrożnym w Andaluzji odpoczywamy spożywając jakieś owoce, aż tu nagle widzimy Zastawę wjeżdżającą na tenże parking. Zastawy nie są zbyt popularne w Hiszpanii, zaciekawiony więc ruszam z wolna w stronę, rozpakowujących się z wiktuałami, podróżnych. I cóż my widziem, proszę wycieczki- otóż po pierwsze: zastawa 1100p, po drugie: PL z tyłu samochodu, po trzecie rejestracja kooperancka z Algierii z numerem wilajatu (województwa) 22, czyli z Sidi Bel Abbes. Zbliżam się do nie podejrzewających nic rodaków i zagajam:
- dzień dobry, jak tam w Sidi Bal Abbes? -(tu wielkie oczy i rozdziawione usta) -Zbyszek Furdzik jeszcze jest, czy już wyjechał?
Zastygli w tych pozach ze zdziwienia, i tak trwają chyba do dziś.
Mój kolega Rysio też bardzo zapragnął zasłużyć na miana globtrotuara i przebył ciernistą drogę formalności związanych z wyjazdem do Maroka.Te wszelako wyczerpały go tak, że dojechał tylko tuż za granicę, do Oujdy (100km), zrobił zakupy u przemytników i wrócił. Oczywiście opowieściom jak to był w Maroku nie było końca. Obserwowaliśmy też tzw rodzenie się LEGENDY. Wiecie co?- zapodał nam kiedyś- napiszę do FSO że mój Fiat 125p (tą to limuzyną, niespłaconą jeszcze Rysio przyjechał do Algierii) sprawdził się w warunkach saharyjskich(!), powinni dać mi go za darmo.
Wiesz co, Rysiu- powiedziałem patrząc się smętnie na własne nogi- a ja napiszę do Chełmka, ze ich sandały też sprawdziły się w warunkach saharyjskich – może podeślą mi drugą parę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Licencja Creative Commons
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Unported.