Rajdem Przez Algierię.
czyli po prostu:RPA (niech ten skrót nikogo nie zmyli)
Cz 1- Zachód
Gdy w ubiegłym roku wróciłem z Egiptu, pomyślałem sobie że skończyłem właśnie projekt pt:Maghreb, a dokładniej: Północna Afryka, byłem bowiem we wszystkich krajach afrykańskich leżących w basenie Morza Śródziemnego. Ponieważ spędziłem tam w sumie ponad 7 lat, pomyślałem sobie,że to niezły materiał na ....
no właśnie na co? książkę, wpisy na różnych forach i galerie na portalach? Przyszedł pomysł bloga, tym bardziej że wspomnień z okolicy (tzn nie tylko z Maghrebu) mam sporo. No i jestem. Zacznę od kraju gdzie mieszkałem najdłużej, kraju który ma na rejestracjach samochodowych DZ (Al DZazairia)
Opuszczając Algierię po sześcioletnim pobycie miałem nadzieję na powrót (jako turysta) do tego pięknego kraju. Być może wrócę, może nie, na razie jest to „voyage sentimentale”. RPA to luźno rzucone wspominki, wyrywki popularnego wonczas wśród Polonii Radia Koopera, limeryki, impresje i „opowieści”
Dostać się do Afryki suchą stopą jest niesposób, można natomiast, po pokonaniu cieśniny Gibraltarskiej wjechać swobodnie przez Ceutę do Maroka. Zostawmy z boku Casablankę a skupmy się przez chwilkę na Fezie- dawnej stolicy i siedzibie władców.
Tuż obok pałacu królewskiego, wciąż pilnie strzeżonego zaczyna się stare miasto czyli Medina. Wejście oczywiście tylko z przewodnikiem (samemu- na ryzyko inwestora), uliczki wąskie, acz szerokie na tyle by zmieścił się objuczony osioł. Wprost na ulicach pracują tutejsi rzmieślnicy; na ulicy farbiarzy płynie rynsztokiem farba, tuż obok wyrabiają wielki gary, a w zasadzie kotły przeznaczone na wesela dla całej wsi.
RPA zaczynamy zatem, jak wydaje się najprościej od zachodu, czyli granicy z Marokiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz