Maghreb, czyli miejsce gdzie zachodzi słońce - to jedna z pierwszych definicji, która wryła mi się w pamięć podczas wieloletniego pobytu w północnej Afryce. Pozostała fascynacja architekturą, kulturą i historią, nostalgia za przepięknymi krajobrazami, ciepłem morza Śródziemnego. Wszystkie kraje północnej Afryki, której dominującą częścią (zachodnią) jest właśnie Maghreb są z pozoru podobne, a jednak różne. Wyruszymy w podróż po tej fascynującej krainie.
poniedziałek, 17 grudnia 2012
Grobowce Petry
Aż tu nagle… (tak przerywamy czasem- dla zachęty- opowieść gdy ktoś przynudza)… aż tu nagle w szczelinie ciasnego wąwozu widzimy COŚ. Widzimy i słyszymy. Jęki. Jęki zachwytu zgromadzonej na małym placyku gawiedzi, a przed nami majestatyczna fasada skarbca. Strzegą jej legiony rzymskie wystawiające tu straż. Obok wymyślne kształty potworzone w skałach przypominające z grubsza Machu Picchu. Dalej i amfiteatr i świątynie rzymskie i klasztor i mozaiki,
ale nade wszystko cały zespół grobowców wykuty w kilkuset metrowej skale widoczny z oddali. Kolory niesamowite- od żółci poprzez pomarańcz po różne odcienie brązu aż po zjadliwą czerwień na sufitach zmieszaną z czarną sadzą jak w piekle.
Jest dość chłodno, tak ze 25 stopni, siąpi nawet deszczyk co konstatujemy z przyjemnością bo słyszeliśmy opowieści jak to w „normalnej”- znaczy 40-stopniowej temperaturze osiołki i koczobryczki zabierały omdlałych turystów. Ale jak dochodzimy do ściany grobowców deszczyk się uspokaja.
Można robić fotki i nie przeszkadza mi nawet brak słońca.
Na „dużą Petrę” mieliśmy zarezerwowane 7 godzin. I tyle trzeba. Łącznie z niezbędnym odpoczynkiem, przejściem przez kanion. Zaraz zaraz, dlaczego „dużą Petrę”, a gdzie w takim razie „mała”?
Otóż tam na ostatnie 2 godziny tegoż intensywnego dnia- zmierzamy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz