Maghreb, czyli miejsce gdzie zachodzi słońce - to jedna z pierwszych definicji, która wryła mi się w pamięć podczas wieloletniego pobytu w północnej Afryce. Pozostała fascynacja architekturą, kulturą i historią, nostalgia za przepięknymi krajobrazami, ciepłem morza Śródziemnego. Wszystkie kraje północnej Afryki, której dominującą częścią (zachodnią) jest właśnie Maghreb są z pozoru podobne, a jednak różne. Wyruszymy w podróż po tej fascynującej krainie.

poniedziałek, 28 lipca 2014

Palma pierwszeństwa

Palma pierwszeństwa


Ale cała wyspa przecież słynie z piękności. A już na pewno stolica czyli Palma. Wycieczkę zaczynamy wcześnie rano. Jedziemy przez słynne góry Serra de Tramuntana,
widoki faktycznie niesamowite, droga się zacieśnia. Po chwili widzimy znak ograniczający wjazd samochodów w zależności od szerokości i (!) rozstawu osi. Wjeżdżają tylko autokary o ładowności do 30 pasażerów. Większy (dłuższy) nie złamie się na tamtejszych zakrętach. Ostrzeżenie jak najbardziej zasadne, dwa samochody mijają się „na lakier” ze złożonymi lusterkami. I to tylko dzięki niesłychanej maestrii kierowców. A ja gratuluję sobie przezorności- wziąłem zawczasu aviomarine. Celem naszym, póki co jest klasztor w miasteczku Lluc.
Do kościoła przylegają zabudowania dla przyjeżdżających na targ (kupców), a głównym elementem są gęsto usytuowane poidła dla koni. Dojeżdżamy do portowego miasta sa Calobra i wąwozu „Thorent de Pareis”. Wąwóz prowadzi półka wykutą w skale schodzącej pionowo do morza. Tam gdzie nie można było- wykuto wąskie dziury na kilkadziesiąt metrów długie. Tak jest- dziury, gdyż użycie słowa „tunele”, byłoby nadużyciem.
Widok, po przeciśnięciu się przez nie, rekompensuje wszelkie trudy. Ale w porcie czeka już statek by zabrać nas do Port de Soller. Około godziny podziwiamy widoki ze statku i z portu, drewnianym tramwajem, dojeżdżamy do centrum Soller. Zwiedzamy śliczne miasteczko, ale przed nami kolejna atrakcja.
Zabytkowym IXX- wiecznym pociągiem podróżujemy do Palmy. Jedziemy przez malownicza dolinę Soller, mijając wioski, gaje pomarańczowe, tarasowe uprawy, wieże kościołów. Celem naszym jest Palma, a dokładniej sama katedra, gdzie to (jak gminna wieść niesie) grasował sam Antonio Gaudi.

Prawda to. Wystój katedry, a w szczególności sam „żyrandol” przed głównym ołtarzem to niepodrabialny styl Gaudiego. Nieopodal dzieło jednego z jego uczniów. Co widać. Na zewnątrz katedry- coś w rodzaju Montmartre. Na bulwarze nadmorskim, na tle przepięknie odbijającej się w wodzie katedry, rozłożyli się artyści. Głównie malarze i graficy ale i rzeźbiarze, mimowie i inni. No i muzycy! Już z dala słyszę jak jeden artysta przepięknie gra melodię sławiącą urodę mieszkanki Malagi, czyli „Malagenia”.
Wrzucam do kapelusza kilka eurasków i proszę o fragment „Concierto de Aranjuez” Joaquima Rodrigo. Zagrał prześlicznie. Zniewolony pięknem tego wykonania stoję jak wryty i przypomina mi się powiedzenie Sherlocka Holmesa: „Jeśli odrzucimy to co niemożliwe, wtedy to co nieprawdopodobne- jest prawdą”. Oznacza to, że ów muzyk to sam Paco de Lucia w przebraniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Licencja Creative Commons
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Unported.