Swego czasu, a całe wieki to trwało, krzyżowcy nawracali bezbożnych na prawdziwą wiarę. Takich ”krzyżowców” walczących krzyżem o jedynie słuszną sprawę spotykamy natabene i dziś. Dziś zresztą role się odmieniły- to „wierni” będący aktualnie w XV wieku walczą z niewiernymi chcąc zawładnąć światem. Jeszcze troszkę więcej „tolerancji i demokracji” a uda im się. Tak czy owak spuścizną owych walk są zamki tak jednej jak drugiej strony, niektóre zachowane do dziś. Do jednego takiego zamku- Ajloun pojechaliśmy. Zwiedzanie zamku nie trwało długo bo przed nami atrakcja bardziej historyczna niż widowiskowa-
miejsce chrztu Chrystusa na brzegu rzeki Jordan. Obok kościół św Jana Chrzciciela z pięknymi i dobrze zachowanymi malowidłami w środku. Termometry wskazują już grubo ponad 30 stopni w cieniu toteż z niekłamaną radością przyjmujemy wiadomość o kąpieli w Morzu Martwym. Martwe bo tak zasolone że żadne życie tam nie istnieje. No i rzecz prosta ta ilość soli i innych minerałów powoduje zwiększoną gęstość.
Nie ma mowy zatem o żadnym utonięcie, człek utrzymuje się leżąc na powierzchni wody jak na materacu. Miejscowi tez korzystają z dobrodziejstw takiej kąpieli, widzimy faceta rozebranego do gaci z żoną zawiniętą szczelnie w czarny całun. Wciąga ją do morza, ona tam sobie kuca na kilkanaście minut.
Nadchodzi też delegacją świątobliwych mężów, jeden z nich, z wyglądu chyba imam, jest pieczołowicie kąpany przez pomocnika. Dwóch pozostałych się przygląda lecz bez specjalnego zainteresowania. Można wysmarować się błotem, ponoć dobre to na wszystkie możliwe choroby.
Można i nie, zmycie tego osadu z wody morskiej nie jest łatwe, i nie wszyscy zmywają wierząc w uzdrawiające właściwości. Ale nawet po zmyciu tłusty osad na skórze pozostaje jeszcze długo. A ładna fotka w błocie pozostaje w albumie (?komputerze?) na dłużej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz