Maghreb, czyli miejsce gdzie zachodzi słońce - to jedna z pierwszych definicji, która wryła mi się w pamięć podczas wieloletniego pobytu w północnej Afryce. Pozostała fascynacja architekturą, kulturą i historią, nostalgia za przepięknymi krajobrazami, ciepłem morza Śródziemnego. Wszystkie kraje północnej Afryki, której dominującą częścią (zachodnią) jest właśnie Maghreb są z pozoru podobne, a jednak różne. Wyruszymy w podróż po tej fascynującej krainie.

środa, 7 grudnia 2016

Zanzibar, czyli „ze sztambucha leniucha”



Na emeryturze podróże małe i duże. Raczej średnie. Dotarliśmy do strefy podzwrotnikowej, a od dalszych podróży odstrasza długi i męczący lot samolotem. Już te 6 godzin na Kanary to sporo. Ale 11 godzin by obejrzeć Machu Picchu, czy Galapagos? Ale są przecie airbusy i inne takie. Luz, komfort, 8 godzin lotu to mniej niż 6 normalnym samolotem. Więc może by tak myknąć się dalej i postawić nogę na półkuli południowej? Rzut oka na globus wskazuje na Zanzibar. Opowieści sławią wspaniałe turkusowe wody Oceanu Indyjskiego i cudowne piaszczyste plaże. Można zetknąć się z legendarnymi Masajami. Jednym słowem odlecieć w inny świat.
No a język? Angielski to żadne wyzwanie. Zawsze staram się poznać choćby podstawy języka lokalnego. Na szczęście okazuje się, że suahili ma sporo wspólnego z arabskim, który trochę znam. Oddycham z ulgą, ale i tak się dokształcam.
Wszystko to było straszliwie odległe, tak odległościowo, jak i czasowo- rezerwacji dokonałem wszak już 10 mies. temu. Myślałem że dzień wylotu nigdy nie nadejdzie. Ale jednak! Wreszcie wsiadamy do Airbusa 330, inny komfort, ilość miejsca, wyciszenie, itd.
Podróż przebiegła bez przeszkód, i już we chwilę po wylądowaniu mogliśmy podziwiać okazały hangar, lub stodołę, czyli terminal lotniczy. Bagaże, przenoszono ręcznie, część zmokła na (ku uldze pasażerów) deszczu, i przeszliśmy do poczekalni.
Tam ok. 200 osób kłębiło się na kilku metrach kwadratowych, zgadując, które druki potrzebne są do wizy. Często bywa w kasach awaria terminala i przyjmują wtedy tylko gotówkę. Tu – ciekawostka - odwrotnie. Zablokowała im się chyba kasa gotówkowa i przyjmowali płatności tylko kartami. Słabo miały te chytrusy co nie wzięli karty, myśląc, że to jakiś tam trzeci świat!! Przeczekawszy ścianę wody, wyszliśmy z „dworca lotniczego”. Teraz lokalny kierowca, jadąc lewą stroną, dowiózł nas do hotelu, który nieoczekiwanie okazał się być wioską murzyńską. Z wszelkimi udogodnieniami cywilizacji, ale wioską, nie hotelem 5*.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Licencja Creative Commons
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Unported.