Maghreb, czyli miejsce gdzie zachodzi słońce - to jedna z pierwszych definicji, która wryła mi się w pamięć podczas wieloletniego pobytu w północnej Afryce. Pozostała fascynacja architekturą, kulturą i historią, nostalgia za przepięknymi krajobrazami, ciepłem morza Śródziemnego. Wszystkie kraje północnej Afryki, której dominującą częścią (zachodnią) jest właśnie Maghreb są z pozoru podobne, a jednak różne. Wyruszymy w podróż po tej fascynującej krainie.
poniedziałek, 30 listopada 2015
Lanzarote
Niesamowita jest sąsiednia wyspa Lanzarote- najmłodsza z archipelagu Kanarów. 18 i 19-wieczne erupcje wulkanów stworzyły księżycowy krajobraz. Jak doda się do tego prace Cezarego Manrique (taki tutejszy Gaudi), obecne na całej wyspie – wszystko to tworzy fantastyczną atrakcję turystyczną.
Jameos del Agua jest największym terenem prac, ozdobieniem naturalnego tunelu po lawie, urządzonego przez Manrique w swoim niepowtarzalnym stylu. I dla samego obejrzenia „Montańas del Fuego” warto jechać kawał drogi.
W „wulkanicznym” parku naturalnym Timanfaya, ciągłe atrakcje. O tym, że jesteśmy akurat na czynnym wulkanie, przekonujemy się organoleptycznie. Na wejściu dostajemy garść, żwirku zebranego z pobliskiej dziury. Wyrzucamy szybko, bo parzy w ręce (cwaniaczki z obsługi mają, rzecz prosta, rękawice). Potem wrzucają do dziury chrust - za chwile bucha płomień. Wlewają przez rurę wiadro wody i pod niebo sika gejzer.
Obie wyspy były kiedyś połączone, dziś dzieli je ok. 15 km. Po pół godzince jesteśmy znowu na Fuercie.
2 tygodnie minęły jak jeden dzień. Myślimy już o rychłym powrocie tutaj.
niedziela, 29 listopada 2015
fuerta cz 3
Na Fuercie jest zakaz wydzielania plaż hotelowych, wszystkie są ogólnodostępne, w zarządzie miasta czy gminy. Wypożyczyć można leżaki i parasole za 13 Euro dziennie. Wycwaniliśmy się jednak (nie tylko my) i pobliskim sklepiku zakupiliśmy parasol plażowy za 8 euro. Pozostawimy go tu wyjeżdżając, może sprzątaczka odda innemu gościowi za 5 Euro?
Kiedyś na wycieczce w Jordanii był w naszej grupie facet nie znający (jego żona też) ani słowa w żadnym obcym języku. Do obsługi hotelowej zwracał się: kolega! I walił niezrażony po polsku. Tutaj też mamy takiego poliglotę, który swym nieuctwem językowym wręcz się szczyci. Na dodatek opowiada że wyjeżdża (tak jak i tu) tylko żeby się nachlać, obojętne mu gdzie. Czasy ponoć się zmieniają, ale typy ludzkie pozostają niezmienione od lat.
Różne są też spojrzenia np. na religię. Otóż podczas zwiedzania Betancurii- dawnej stolicy Fuerteventury obowiązkowym punktem programu jest kościół. Tam widzimy m,in kontrowersyjną scenę obrzezania Chrystusa!
Wyspa liczy raptem 100 tys mieszkańców, jednak więcej jest tutaj kóz. Nie bez kozery, bo kozie sery właśnie z Fuerty są znane na całym świecie. Warto zatem odwiedzić tradycyjną kozią farmę.
Również wyspa znana jest ogólnie z wytwórni aloesu. Deszcz pada ponoć zaledwie 2 tygodnie w roku i zdarzyło się to właśnie tuż przed naszym przyjazdem. Rezultat był taki że podczas zwiedzania wyspy widzimy niespotykaną ilość zieleni! A widoki jakie oferuje Fuerteventura i bez tego są imponujące.
Kiedyś na wycieczce w Jordanii był w naszej grupie facet nie znający (jego żona też) ani słowa w żadnym obcym języku. Do obsługi hotelowej zwracał się: kolega! I walił niezrażony po polsku. Tutaj też mamy takiego poliglotę, który swym nieuctwem językowym wręcz się szczyci. Na dodatek opowiada że wyjeżdża (tak jak i tu) tylko żeby się nachlać, obojętne mu gdzie. Czasy ponoć się zmieniają, ale typy ludzkie pozostają niezmienione od lat.
Różne są też spojrzenia np. na religię. Otóż podczas zwiedzania Betancurii- dawnej stolicy Fuerteventury obowiązkowym punktem programu jest kościół. Tam widzimy m,in kontrowersyjną scenę obrzezania Chrystusa!
Wyspa liczy raptem 100 tys mieszkańców, jednak więcej jest tutaj kóz. Nie bez kozery, bo kozie sery właśnie z Fuerty są znane na całym świecie. Warto zatem odwiedzić tradycyjną kozią farmę.
Również wyspa znana jest ogólnie z wytwórni aloesu. Deszcz pada ponoć zaledwie 2 tygodnie w roku i zdarzyło się to właśnie tuż przed naszym przyjazdem. Rezultat był taki że podczas zwiedzania wyspy widzimy niespotykaną ilość zieleni! A widoki jakie oferuje Fuerteventura i bez tego są imponujące.
piątek, 27 listopada 2015
fuerta- (re)animacje
Program dnia, póki co, mamy nieskomplikowany. Rano, po śniadaniu, idziemy na plażę nad ocean (Atlantyk). Wracamy na lunch. Obowiązkowo pół godzinki dla słoninki i po południu nad basent (nie poprawiać!). Jakieś atrakcje sportowe w rodzaju pingaponga czy dartsów, kąpiel, potem sangria czy mojito i wieczorem na kolację. Wszystko nieprzyzwoicie smaczne, więc ćwiczę silną wolę by się nie przeżerać. Po kolacji znów do baru, różne występki, animacje.
Najfajniejsze te dla dzieci, gdzie odnajdujemy swoje ulubione kawałki: veo veo, que vez? oraz „ciu ciuła”.
Niestety hotel opanowany jest przez Niemców. Wkoło tylko ten język, animacje też głównie po niemiecku. Nas na początku też brali za Niemców, ale szybko się połapali, tym bardziej, że używam tu tylko hiszpańskiego.
Ciekawe są animacje dla dorosłych. W pierwszym tygodniu pobytu, zdecydowaną przewagę mieli Niemcy. Liczebną. np. w bule (boule) 15:1. Gram tak, jak nauczyłem się od Francuzów, rzutów z rotacją wsteczną. Kilka zagrań mi wychodzi i pod koniec już 4 Niemców rzuca w ten sam sposób co ja.
W ping pongu - stół kiepski a rakietki jeszcze gorsze, zwykłe deski z PDT. Wziąłem co prawda swój profesjonalny sprzęt, ale nie chcę nim grać, gdy inni grają „dechami”. Wygrywam i tak, aż tu zjawia się niemiaszek i rozpakowuje swojego „Tibhara”. Wkurzyłem się, poszedłem do domu po mojego Donica z gumami Butterfly. Niemiec, jak to zobaczył, narobił w portki ze strachu, toteż zadanie miałem ułatwione. Polonia mi kibicowała, jakby była to bitwa pod Grunwaldem. Taki był też i rezultat, nie będzie Niemiec pluł nam w twarz!
A w drugim tygodniu pobytu proporcje się wyrównały i było z grubsza 50/50.
Najfajniejsze te dla dzieci, gdzie odnajdujemy swoje ulubione kawałki: veo veo, que vez? oraz „ciu ciuła”.
Niestety hotel opanowany jest przez Niemców. Wkoło tylko ten język, animacje też głównie po niemiecku. Nas na początku też brali za Niemców, ale szybko się połapali, tym bardziej, że używam tu tylko hiszpańskiego.
Ciekawe są animacje dla dorosłych. W pierwszym tygodniu pobytu, zdecydowaną przewagę mieli Niemcy. Liczebną. np. w bule (boule) 15:1. Gram tak, jak nauczyłem się od Francuzów, rzutów z rotacją wsteczną. Kilka zagrań mi wychodzi i pod koniec już 4 Niemców rzuca w ten sam sposób co ja.
W ping pongu - stół kiepski a rakietki jeszcze gorsze, zwykłe deski z PDT. Wziąłem co prawda swój profesjonalny sprzęt, ale nie chcę nim grać, gdy inni grają „dechami”. Wygrywam i tak, aż tu zjawia się niemiaszek i rozpakowuje swojego „Tibhara”. Wkurzyłem się, poszedłem do domu po mojego Donica z gumami Butterfly. Niemiec, jak to zobaczył, narobił w portki ze strachu, toteż zadanie miałem ułatwione. Polonia mi kibicowała, jakby była to bitwa pod Grunwaldem. Taki był też i rezultat, nie będzie Niemiec pluł nam w twarz!
A w drugim tygodniu pobytu proporcje się wyrównały i było z grubsza 50/50.
środa, 25 listopada 2015
Fuerteventura
Ze względu na trwający cały październik Konkurs Chopinowski, wyszło na to, że na wakacje w tym roku możemy pojechać dopiero w listopadzie. Trzeba tylko wybrać ciepłą okolicę. Rzut oka na mapy pogody wystarczył by odkryć niedaleko biegun ciepła. Jest nim zatoka Aqaba nad Morzem Czerwonym. Zarezerwowałem hotel w Tabie, ale ze względu na zagrożenia terrorystyczne moje biuro odwołało wyjazd! Co robić? Dżerba też odpada, pozostały Wyspy Kanaryjskie a konkretnie Fuerteventura. Zagrożenie mniejsze co nie oznacza mniejszej czujności. Sama nazwa wyspy- Fuerte Ventura sugeruje silne wiatry, z drugiej strony nazwa miejscowości Costa Calma- spokojne wybrzeże. Widok oceanu z naszego okna to potwierdza.
A propos: nazwa Kanary nie pochodzi od kanarków ale od słowa canis- pies. Wyspy owe przez wieki były siedliskiem dzikich psów. Psów już nie ma, nazwa pozostała.
Ponad 5 godzin lotu to dużo. Kładziemy się spać okropnie zmęczeni, ale następny ranek rekompensuje wszystko. Widok z domku na ocean, czyściutka i spokojna woda. Świadom jestem swych doświadczeń z Teneryfy, gdzie to prądy były tak silne, że nie dało się wejść do wody. A gdy już się wlazło, to ciężko było wyjść. Chyba że na czworakach. Na dodatek ciemny wulkaniczny piasek sprawiał, że po plażowaniu człek wyglądał jak brudny. Tutaj- odwrotnie, kąpiel jak w Morzu Śródziemnym. Ocean cieplutki, żadnych prądów utrudniających kąpiel, jasny afrykański piaseczek. Fuerteventura leży najbliżej Afryki ze wszystkich wysp Kanaryjskich i tu zatrzymuje się nawiewany (niecałe 100 km) saharyjski piasek.
Subskrybuj:
Posty (Atom)